Po tym, jak drony trafiły na półki supermarketów, a najprostsze modele można sobie sprawić za nawet nieco ponad 100 zł, przestrzeń powietrzna przestała być zarezerwowana wyłącznie dla profesjonalistów. Obecnie dziecko czy nieodpowiedzialny rodzic może bez problemu wynieść drona wysoko nad ziemię, stwarzając poważne zagrożenie np. dla samolotów pasażerskich czy śmigłowców pogotowia. Przykładem jest majowy incydent, do którego doszło w pobliżu lotniska Luton nieopodal Londynu. Airbus A320 wznosił się po starcie, gdy w odległości ledwie 3 metrów minął drona. Kolizja mogłaby zakończyć się tragedią. Niestety, takich przypadków na świecie przybywa. W Wlk. Brytanii jeszcze w 2014 r. odnotowano ich sześć. W 2017 r. – już 93. W Niemczech w minionym roku zarejestrowano 70 przelotów bezzałogowych statków powietrznych nad lotniskami, a w 18 przypadkach znalazły się na kursie kolizyjnym z samolotem.

Problem dotyczy też Polski. Urząd Lotnictwa Cywilnego odnotował w poprzednim roku 12 incydentów związanych z naruszeniem przestrzeni lotnisk przez operatorów dronów. Od początku br. doszło już do 23 incydentów. Polska chce zaostrzyć przepisy dla BSP. Polska Agencja Żeglugi Powietrznej zamierza stworzyć cyfrową, trójwymiarową mapę polskiego nieba, na której zaznaczone zostaną strefy zakazu latania dronami, a równocześnie wymóc na ich producentach zamontowanie systemów, które uniemożliwią dronom przekroczenie tych granic.

Ale po drony sięgają też przestępcy. – Wykorzystywane są do przemytu, kontaktu w więzieniach czy szpiegostwa przemysłowego – podkreśla Justyna Siekierczak, prezes startupu aeroMind, który sprzedaje drony.