Rosyjski prezydent, który przyjechał do Bułgarii ze swoim następcą Dimitrem Miedwiediewem (równocześnie szefem Gazpromu), osiągnął sukces. Chodzi o projekt – wart 10 mld euro – ułożenia gazociągu South Stream z Rosji przez Morze Czarne do bułgarskiego wybrzeża, który zostanie dalej poprowadzony do Włoch.
Jeszcze w czwartek się wydawało, że porozumienia z bułgarskim rządem nie będzie. Bułgarzy się wahali, ponieważ inwestycja jest w konkurencyjna wobec rurociągu z Azji do Europy (Nabucco), mającego oficjalne poparcie KE. Daje on bowiem szansę na dodatkowe źródło zaopatrzenia UE w gaz z państw Azji Środkowej. Decyzja o rozpoczęciu prac przy tym projekcie jest jednak odsuwana w czasie, a europejskie koncerny energetyczne, które przygotowują projekt, ciągle analizują jego opłacalność.
Jeśli rosyjski Gazprom i włoski koncern ENI – główni inwestorzy South Stream – wykażą więcej zdecydowania to rurociąg przez Morze Czarne będzie budowany jako pierwszy. Wtedy projekt Nabucco, wspierany przez Unię i USA, straci sens.
Rosjanaom, którym zależy na zwiększeniu dostaw swojego gazu na Stary Kontynent, inwestycja ta umożliwi dodatkowy eksport 30 mld m sześc. gazu. Obecnie dostarczają oni do Europy Zachodniej 160 mld m sześc. tego surowca. A jeśli Gazprom wraz z partnerami z Niemiec (E.ON, BASF) i Holandii (firma Gasunie) wybuduje rurociąg przez Bałtyk do niemieckiego wybrzeża, to eksport rosyjski zwiększy się jeszcze o 50 mld m sześc. gazu rocznie.
Rosyjski projekt gazociągu przez Morze Czarne do Europy jest konkurencyjny dla unijnego pomysłu Nabucco. Nabucco ma przesyłać gaz azjatycki i pomóc UE zróżnicować dostawy.