Jak rozsądnie korzystać z pożyczek

Linie w ror i karty kredytowe - Łączenie obu form finansowania pozwala ograniczyć koszty

Aktualizacja: 20.02.2008 20:08 Publikacja: 20.02.2008 20:07

Prostym i dość tanim sposobem finansowania wydatków jest otworzenie linii kredytowej w ROR. Bank pobiera odsetki wtedy, gdy stan konta spadnie poniżej zera i tylko od faktycznie wykorzystanych środków.

Klient raz w roku płaci za udostępnienie limitu kredytowego. Najczęściej jest to stały procent od kwoty dopuszczalnego zadłużenia, ale „nie mniej niż...”. Trzeba więc sprawdzić, jaki najwyższy limit możemy otrzymać za minimalną wymaganą przez bank prowizję. Jeśli w cenniku jest np. podane: 1 proc., nie mniej niż 50 zł, to najbardziej opłaca się wystąpić o limit w wysokości 5 tys. zł. Gdy taka suma nam wystarczy, nie warto zabiegać o większy limit i płacić za coś, z czego i tak nie będziemy korzystać. Czasami banki z własnej inicjatywy proponują zwiększenie linii kredytowej. Jeśli spodziewamy się, że nie będziemy jej w pełni wykorzystywać, nie dajmy się namówić. Raz przyznany limit automatycznie odnawia się co roku i bank nalicza za to opłatę.

Roczna opłata za prawo do korzystania z linii kredytowej wynosi przeciętnie 1 proc., nie mniej niż 40 – 50 zł, a oprocentowanie kredytu około 15 proc. w skali roku. Jeśli bank proponuje mniej więcej takie warunki, to są one do zaakceptowania i o wyborze oferty powinny decydować pozostałe cechy konta.

Z kolei wysokość rocznej opłaty za klasyczną, wypukłą kartę kredytową zwykle nie zależy od kwoty przyznanego limitu. W większości banków zapłacimy tyle samo niezależnie od tego, czy zdecydujemy się na limit w wysokości 2 tys., 5 tys. czy 10 tys. zł (wyjątkiem jest BZ WBK, który taniej sprzedaje karty z niskim limitem).

Najczęściej spotykane roczne opłaty za kartę to 50 – 60 zł. W cennikach wielu dużych banków znajdują się jednak liczne zapisy znoszące tę opłatę. Kartę bez prowizji najłatwiej dostać w pierwszym roku współpracy z bankiem; to sposób na przyciągnięcie nowych klientów. Oferty różnią się szczegółami. Niekiedy zerowa stawka jest wpisana do cennika, w innych instytucjach trzeba skorzystać z powtarzanych regularnie promocji. Bywa też, że roczna opłata jest wprawdzie pobierana, ale bank ją zwraca, gdy klient wykona kilka płatności.

O zwolnienie z opłat za kolejne lata jest już trudniej, bo przysługuje ono tym, którzy wydają kartą co najmniej 1 tys. lub 1,5 tys. zł miesięcznie. Można jednak znaleźć instytucje, dla których aktywnym klientem jest taki, który miesięcznie realizuje transakcje o wartości kilkuset złotych (niskie progi obowiązują np. w BGŻ, Dominet Banku i ING). Ciekawą ofertę dla osób, które często płacą kartą niewielkie sumy, mają MultiBank i Polbank; tu na zwolnienie można zapracować, realizując określoną liczbę transakcji w ciągu miesiąca.

Aby korzystanie z karty kredytowej nie przysparzało niepotrzebnych kosztów, wystarczy trzymać się dwóch prostych zasad: używać jej tylko do transakcji bezgotówkowych (np. w sklepie) i spłacać całość zadłużenia w terminie wskazanym na wyciągu. Wtedy karta będzie albo darmowa, albo jedynym kosztem będzie opłata roczna.

W rzeczywistości nie zawsze udaje się przestrzegać tych reguł. Czasem trzeba skorzystać z oprocentowanego kredytu. Ważne, by robić to rozsądnie.

Kredyt na karcie nie jest już tak drogi jak kilka lat temu. Co prawda w wielu bankach jego oprocentowanie wynosi ponad 20 proc. w skali roku, ale są też instytucje, które naliczają odsetki mniej więcej takie jak przy kredycie w ROR. Ciekawą ofertę ma mBank. Zaproponował on kilka taryf – oprocentowanie kredytu jest tym niższe, im wyższa roczna opłata za kartę.Żeby zmniejszyć koszty, zadłużenie na karcie można utrzymywać do ostatniego dnia okresu bez odsetek, a potem spłacić je środkami z linii kredytowej w ROR. Operację tę opłaca się zrobić nawet wtedy, gdy kredyt w ROR jest oprocentowany tak samo jak ten na karcie.

Dla uproszczenia przyjmijmy, że w okresie rozliczeniowym obejmującym cały styczeń klient wykonał kartą tylko jedną operację (np. 5 stycznia), a bank określił termin spłaty kredytu na 20 lutego. Jeżeli do tego dnia zadłużenie zostanie uregulowane w całości, bank nie pobierze odsetek. Posiadacz karty może więc 20 lutego wziąć pieniądze z linii kredytowej w ROR i spłacić nimi kredyt na karcie. Wtedy bank naliczy odsetki od 20 lutego do dnia, w którym zadłużenie w ROR zostanie spłacone. Gdyby klient pozostawił dług na karcie, zostałby obciążony odsetkami już od 5 stycznia (tylko spłata całego zadłużenia w terminie wskazanym na wyciągu pozwala uniknąć odsetek). W efekcie korzystanie z dwóch kredytów może okazać się tańsze niż z jednego.

Zadłużenie na karcie można też zastąpić kredytem ratalnym na zakupy opłacone kartą. W tym celu należy skontaktować się z bankiem i wskazać, które zakupy mają zostać „wyjęte” z miesięcznego wyciągu i rozliczone w systemie ratalnym.

Atrakcyjność takiej oferty polega przede wszystkim na wyraźnie niższym oprocentowaniu. W wielu bankach kredyt na karcie kosztuje około 20 proc. w skali roku, a ratalny nieco ponad 10 proc. Minusem jest natomiast prowizja za przeniesienie zadłużenia, a w części banków także skrócenie okresu bez odsetek. Trzeba też pamiętać, że ta część kredytu, której spłatę rozłożymy na raty, dalej będzie obciążać przyznany przez bank limit kredytowy na karcie.

Kartą kredytową nie powinniśmy podejmować gotówki w bankomacie, bo taka operacja jest bardzo droga. Trzeba zapłacić prowizję oraz odsetki od kredytu naliczane od dnia zaksięgowania operacji do dnia spłaty zadłużenia nawet wtedy, jeśli w wyznaczonym przez bank terminie oddamy cały dług (okres bez oprocentowania dotyczy tylko operacji przeprowadzonych np. w sklepie). Możemy tylko próbować zmniejszyć kwotę odsetek, ale wcale nie jest to takie łatwe.

Przypuśćmy, że użyliśmy karty kredytowej w bankomacie. Po kilku dniach postanowiliśmy jak najszybciej spłacić transakcję gotówkową, by odsetki przestały rosnąć. W wielu bankach obowiązuje jednak zasada, że środki wpływające na rachunek karty w pierwszej kolejności są przeznaczane na spłatę zadłużenia z już zamkniętego okresu rozliczeniowego, albo że transakcje są rozliczane w kolejności chronologicznej, poczynając od najstarszych. Wtedy aby zamknąć sprawę odsetek od transakcji gotówkowej, trzeba przed terminem spłacić całe zadłużenie.

Jest to kolejny tekst w cyklu „Bankowość internetowa”.

Karty kredytowe są bardzo młodym produktem. W ubiegłym roku minęło zaledwie dziesięć lat od pojawienia się ich na polskim rynku. W tym czasie banki wydały ich ponad 7 milionów. Ich popularność wciąż rośnie, a Polacy coraz chętniej zamieniają pożyczki i limity w rachunkach na zadłużenie na karcie. Dlaczego? Duże znaczenie ma walka banków o klienta. Duża konkurencja na rynku spowodowała, że karty wydawane są także najmniej zarabiającym. Procedury udzielania kredytu na karcie są mniej skomplikowane. Karta jest poza tym dużo ciekawszym produktem niż pożyczka czy nawet bardzo z nią spokrewniony limit na koncie osobistym. Nie tylko umożliwia dostęp do pieniędzy, ale daje też wiele innych korzyści. Na przykład karty Toyota Banku, wydawane w systemie try & buy, czyli spróbuj i kup, pozwalają na korzystanie z rabatów u partnerów banku i gromadzenie punktów w programie partnerskim. Jeśli klient osiągnie odpowiedni poziom obrotów na karcie, może liczyć na częściowy, a nawet całkowity, zwrot opłat. Ciekawą funkcją nowoczesnych kart jest także możliwość rozłożenia dużych płatności kartą na raty. Jak widać, karta kredytowa jest wielofunkcyjną usługą, która wypiera proste pożyczki. Wydaje się, że taka tendencja się utrzyma. Podobnie zresztą dzieje się na największym rynku kartowym w Europie, czyli w Wielkiej Brytanii. Kierunek zmian potwierdzają dane liczbowe. Z analiz Open Finance wynika, że w 2007 roku zadłużenie Polaków na kartach kredytowych wzrosło o ponad połowę, z 5,8 mld do 8,8 mld zł. W tym roku jego wartość może sięgnąć nawet 14 mld zł.

Prostym i dość tanim sposobem finansowania wydatków jest otworzenie linii kredytowej w ROR. Bank pobiera odsetki wtedy, gdy stan konta spadnie poniżej zera i tylko od faktycznie wykorzystanych środków.

Klient raz w roku płaci za udostępnienie limitu kredytowego. Najczęściej jest to stały procent od kwoty dopuszczalnego zadłużenia, ale „nie mniej niż...”. Trzeba więc sprawdzić, jaki najwyższy limit możemy otrzymać za minimalną wymaganą przez bank prowizję. Jeśli w cenniku jest np. podane: 1 proc., nie mniej niż 50 zł, to najbardziej opłaca się wystąpić o limit w wysokości 5 tys. zł. Gdy taka suma nam wystarczy, nie warto zabiegać o większy limit i płacić za coś, z czego i tak nie będziemy korzystać. Czasami banki z własnej inicjatywy proponują zwiększenie linii kredytowej. Jeśli spodziewamy się, że nie będziemy jej w pełni wykorzystywać, nie dajmy się namówić. Raz przyznany limit automatycznie odnawia się co roku i bank nalicza za to opłatę.

Pozostało 88% artykułu
Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy