Dokumentacja konkursowa na unijne wsparcie na innowacyjne inwestycje, które cieszą się wśród przedsiębiorców ogromnym powodzeniem, została ogłoszona w ubiegły poniedziałek. – Ale według niej firmy usługowe w zasadzie nie mają szans na dotację – zaalarmował „Rz” Andrzej Piotrowski, ekspert telekomunikacyjny, wiceminister gospodarki w rządzie PiS. – Zupełnie bezpodstawnie są dyskryminowane w porównaniu z firmami produkcyjnymi – mówi.
Chodzi o sposób oceny innowacyjności technologii, na zakup której przedsiębiorcy ubiegają o dotacje. Pierwsze kryterium to czas, jaki technologia jest znana na świecie, drugie – zakres jej rozpowszechnienia. Jeśli nie uda się spełniać żadnego, wniosek o dotacje odpada z konkursu lub w najlepszym przypadku – traci cenne punkty za innowacyjność.
W przypadku jednak, gdy nie uda się spełnić pierwszego wymogu, można zastosować drugi – i tak właśnie najczęściej robią przedsiębiorcy. Ale wedle zapisów dokumentacji konkursowej, firmy usługowe mogły posługiwać się tylko jednym kryterium - czasu.
O tę dyskryminację zapytaliśmy Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości, która organizuje konkurs. Z przysłanej odpowiedzi wynika, że to... nieporozumienie. Resorty rozwoju regionalnego i gospodarki prowadzą prace, jak ulepszyć i gruntownie zmienić kryteria. Częściowy efekt tych prac „wkradł” do dokumentacji ogłoszonego konkursu, choć nie wszystko zostało jeszcze uzgodnione. - Po konsultacjach z ministerstwami, PARP wprowadzi stosowane poprawki – stwierdziła Monika Karwat-Bury, rzeczniczka Agencji.
Sprawdziliśmy: firmy usługowe mogą odetchnąć z ulgą, poprawiona dokumentacja już pojawiła się na stronach internetowych PARP.