Petersburg za fasadą spokoju

W północnej stolicy kryzysu nie widać. By napić się kawy, miejsca trzeba szukać z dala od głównych ulic. Elegantki buszują po luksusowych sklepach, a babuszki ze spokojem śpiewają w podziemnych przejściach. Do normalności jest jednak daleko

Publikacja: 26.03.2009 02:43

Główny budynek sławnego petersburskiego Państwowego Muzeum Ermitażu

Główny budynek sławnego petersburskiego Państwowego Muzeum Ermitażu

Foto: AP

W luksusowym centrum handlowym Grand Palace przy Newskim Prospekcie nawet bez kryzysu nigdy nie ma tłumów. Na razie właściciele sklepów i sprzedawcy są dalecy od rwania głosów z głowy. Nawet jeśli po Rosji hula kryzys, w błyszczących drogich butikach klienci wciąż dopisują.

– Liczba kupujących nieznacznie spadła, ale stali klienci jak przychodzili, tak przychodzą – mówi Lena ze sklepu z obuwiem JM Weston. – Może czasami dłużej się zastanowią, zanim wydadzą dużą sumę, co wcześniej się nie zdarzało. Dramatu nie ma także w sklepach Furli i Sonii Rykiel. – Ze stałymi klientami nie ma problemu. Ogólnie może i jest trochę mniej ludzi, ale na razie to nic niepokojącego – mówi jedna z ekspedientek. W prestiżowym centrum jubilerskim Design Club nastroje są jednak minorowe. – Rzeczywiście mamy mniej klientów – Swietłana nie chce się zagłębiać w detale. – Wierzymy jednak, że to tymczasowe zjawisko.

[srodtytul]Biznes walczy o przetrwanie[/srodtytul]

Choć petersburska ulica śladów kryzysu nie zdradza, sytuacja ekonomiczna jest daleka od idealnej. Według sondażu Agencji Socjalnej Informacji ponad 60 proc. petersburskich przedsiębiorstw boryka się ze spadkiem popytu, a ponad 30 proc. – z koniecznością zmniejszenia produkcji i zatrudnienia.

– Nie ma co się łudzić, kryzys dotknął wszystkich – mówi „Rz” Grigorij Baskin, dyrektor firmy Bałtijskaja Celuloza, dużego producenta papieru. – Najbardziej bolesne są problemy z kredytowaniem. Nabywcy nie dostają kredytów, co uderza w producentów, którzy mają ogromne problemy ze zbytem. Nam udało się przejść przez kryzys bez większych strat. Trzeba było dokonać cięć, ograniczeń i przeglądu klientów, ale dzięki stabilnej pozycji i sprawnemu zarządzaniu udało się utrzymać poziom produkcji i obeszło się bez zwolnień – mówi z dumą. – Ale rynek zamienił się w pole walki o przetrwanie.

Kardynalnie zmieniła się też sytuacja na rynku pracy. W Petersburgu, podobnie jak w Moskwie, oferty ciągle są, ale skończyły się czasy, kiedy to pracownik mógł dyktować warunki. Dzisiaj to pracodawca rządzi, a ludzie coraz częściej decydują się na gorzej płatną pracę. Na rynku pojawiły się tłumy „białych kołnierzyków”, ofiar dotychczasowych zwolnień. Największa ich fala jeszcze w pierwszych miesiącach kryzysu przetoczyła się przez banki, instytucje finansowe, biura nieruchomości. – Do września pracowałam przy umowach hipotecznych, ale musiałam odejść – opowiada prawniczka Weronika. – Miałam szczęście, bo udało mi się znaleźć pracę. Wielu znajomych musiało jednak zmienić zawód, a niektórzy wciąż szukają. Oficjalnie bezrobocie w Petersburgu należy do najniższych w Rosji i wynosi ok. 1 proc.

[srodtytul]I turysta będzie biedniejszy[/srodtytul]

Ręcznie wykonane statuetki radzieckich i rosyjskich liderów cierpliwie czekają na klientów na wystawie sklepu nieopodal Ermitażu. Stalin, Lenin, Chruszczow, Breżniew, Gorbaczow, Jelcyn i Putin. A gdzie Miedwiediew? – Jeszcze nie zasłużył – śmieje się sprzedawczyni. Kryzys i tutaj jest obecny. Na półkach rolki kryzysowego papieru toaletowego i serwetki z nadrukami w formie banknotów: rublowych, dolarowych, euro. – Rubli nie polecam, chyba najbezpieczniej wziąć euro – żartuje kobieta. Sklepowa kasa na razie nie odczuła skutków załamania. – Zima to nie jest nasz sezon, czekamy na wiosnę i lato. Dopiero wtedy zaczniemy się martwić, jeśli klientów będzie mniej – tłumaczy ekspedientka.

A mniej będzie z pewnością. Firmy turystyczne przygotowują się do kryzysowego sezonu. Liczba przyjezdnych z pewnością spadnie, a każdy z nich wyda średnio mniej pieniędzy niż dotychczas. – Mamy nadzieję, że to nie będzie duży spadek. W ubiegłym roku przeciętny turysta tracił dziennie 100 – 120 euro. Liczymy, że w tym roku wyda ok. 100 euro – mówiła kilka dni temu na konferencji poświęconej turystyce Wiktoria Kisieliewa z firmy Arktur Travel.

Już dzisiaj wiadomo, że goście Petersburga zostaną pozbawieni przynajmniej jednej atrakcji – pływającej fontanny na Newie w pobliżu Pałacu Zimowego. Z powodu kryzysu władze miasta nie będą jej w tym roku włączać. Jest za droga w utrzymaniu.

W luksusowym centrum handlowym Grand Palace przy Newskim Prospekcie nawet bez kryzysu nigdy nie ma tłumów. Na razie właściciele sklepów i sprzedawcy są dalecy od rwania głosów z głowy. Nawet jeśli po Rosji hula kryzys, w błyszczących drogich butikach klienci wciąż dopisują.

– Liczba kupujących nieznacznie spadła, ale stali klienci jak przychodzili, tak przychodzą – mówi Lena ze sklepu z obuwiem JM Weston. – Może czasami dłużej się zastanowią, zanim wydadzą dużą sumę, co wcześniej się nie zdarzało. Dramatu nie ma także w sklepach Furli i Sonii Rykiel. – Ze stałymi klientami nie ma problemu. Ogólnie może i jest trochę mniej ludzi, ale na razie to nic niepokojącego – mówi jedna z ekspedientek. W prestiżowym centrum jubilerskim Design Club nastroje są jednak minorowe. – Rzeczywiście mamy mniej klientów – Swietłana nie chce się zagłębiać w detale. – Wierzymy jednak, że to tymczasowe zjawisko.

Ekonomia
Gaz może efektywnie wspierać zmianę miksu energetycznego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ekonomia
Fundusze Europejskie kluczowe dla innowacyjnych firm
Ekonomia
Energetyka przyszłości wymaga długoterminowych planów
Ekonomia
Technologia zmieni oblicze banków, ale będą one potrzebne klientom
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ekonomia
Czy Polska ma szansę postawić na nogi obronę Europy