Z największej polskiej spółki w branży – Polskiej Grupy Energetycznej – resort Skarbu pobrał 941 mln zł dywidendy, czyli 35 proc. ubiegłorocznego skonsolidowanego zysku netto.
Władze spółki rekomendowały wcześniej wypłatę zaledwie 100 mln zł, tłumacząc potrzebę zatrzymania pieniędzy forsownym programem inwestycyjnym, który w ciągu czterech lat ma pochłonąć 33 mld zł , głownie na nowe moce w elektrowniach i rozbudowę linii energetycznych. – To standardowa sytuacja w naszej branży. Nierzadkie są sytuacje, kiedy akcjonariusze wypłacają sobie w postaci dywidendy nawet 40 – 50 proc. zysku. W żaden sposób nie ograniczy to planów inwestycyjnych spółki – podkreśla Tomasz Zadroga, prezes PGE.
[wyimek]415 tys. zł pójdzie na inwestycje z ubiegłorocznego zysku Enei zdecydował resort skarbu[/wyimek]
Jeśli tak jest, to sytuacja na pewno nie była standardowa w przypadku Enei. Tu Skarb Państwa zdecydował, że akcjonariusze dostaną prawie cały zysk z 2008 r. Na dywidendę pójdzie 203 mln zł. Na inwestycje przeznaczonych będzie zaledwie 415 tys. zł, a na odpis na fundusz socjalny – 300 tys.
Władze poznańskiej spółki liczyły, że większość zysku pozostanie w firmie. Enea, która jest trzecią co do wielkości firmą energetyczną w kraju, ma bowiem do wykonania kosztowny plan inwestycyjny. Wydatki na niego w ciągu kilku lat szacuje się na ponad 10 mld zł. Ale szefowie MSP już kilka dni temu zapowiadali, że dywidenda będzie znacząca. Jednoznacznie dawali do zrozumienia, że poznańska firma jest i tak w dobrej sytuacji finansowej, bo ma 1,9 mld zł, które zarobiła na emisji akcji na podwyższenie kapitału w listopadzie ubiegłego roku.