Kiedy wsłuchać się w światowe opinie o polskiej gospodarce, to są one pozytywne. Podróżując po Polsce, widać ruch w gospodarce, widać wielki plac budowy. Wydawać by się mogło, że nic nie zagrozi dalszemu wzrostowi gospodarczemu Polski.
Tymczasem „Rz” opublikowała pod koniec grudnia prognozy ekonomistów, głównie ekonomistów bankowych, dotyczące polskiego PKB na 2011 rok. Analitycy prognozują wzrost średnio o 3,8 proc. Jest to bardzo dziwny wynik, jeśli obecnie wzrost PKB dla 2010 roku przewidywany jest w przedziale 3,5 – 4 proc.
?
Co musi się stać w gospodarce lub jej otoczeniu, żeby spowolniła w 2011 roku? Co powoduje, że ekonomiści korporacyjni są tak pesymistyczni w prognozach? Co widzą w 2011 roku, czego nie widzą inne ośrodki prognostyczne?
Na przykład NBP prognozował już w połowie 2010 roku wzrost PKB Polski w 2011 r. o 4,6 proc., a zwykle konserwatywna w swych przewidywaniach Komisja Europejska przewidywała dla naszego kraju pod koniec 2010 roku 3,9-proc. wzrost PKB w 2011 r. Wyjątkiem pośród ważnych źródeł prognostycznych jest tu 3,5-proc. prognoza rządowa z ustawy budżetowej na 2011 r.