Chaotyka polega na czujnej obserwacji rynku, budowie systemów wczesnego ostrzegania o nadciągających kłopotach, przygotowywaniu planów działania w formie scenariuszowej (przy założeniu możliwości wystąpienia różnych groźnych niespodzianek), gotowości do błyskawicznej reakcji na zachodzące zmiany. W gruncie rzeczy chaotyka mówi tyle: szybkie zmiany technologiczne i zjawiska globalizacyjne powodują i będą powodować ogromną niestabilność światowej gospodarki. Nie przez rok czy dwa lata, ale w całej przewidywalnej przyszłości. Wahania te są całkowicie poza kontrolą firm, a w gruncie rzeczy również poza możliwością wiarygodnego prognozowania. Może się to podobać albo nie, ale z tym po prostu trzeba nauczyć się żyć, bo zmienić się tego nie da.
Skończyła się więc era beztrosko podejmowanych decyzji i łatwego angażowania się w długookresowe inwestycje czy kosztowne plany rozwoju, których powodzenie zależy od spełnienia optymistycznych założeń. Podejmując jakiekolwiek działanie, trzeba przeanalizować jego efekty w sytuacji, gdyby te założenia zawiodły (nawet jeśli wydają się dziś całkiem realistyczne). Trzeba zachować poczwórną ostrożność. Trzeba być gotowym na natychmiastowe wprowadzanie planów awaryjnych. Trzeba być ostrożnym i liczyć się z tym, że sprawdzi się jedno z najważniejszych praw Murphy'ego: wszystko to, co tylko może pójść źle, pójdzie źle.
Nie warto się spierać z Kotlerem o to, czy dobrze zinterpretował przyczyny tego stanu rzeczy. Być może nie tkwią one tylko w technologii i globalizacji, może również w naturalnych skazach ludzkiego umysłu: egoizmie, nieliczeniu się z ryzykiem, beztroskim życiu na kredyt, uleganiu naprzemiennym falom irracjonalnie silnego optymizmu i pesymizmu, które często wykoślawiają działanie rynku. Ale nie ulega dla mnie wątpliwości, że diagnoza mówiąca o wieloletniej, chronicznej niestabilności i nieprzewidzialności światowej gospodarki jest słuszna.
Skoro tak, to słuszne są również wnioski Kotlera. I to nie tylko w przypadku firm. Także w odniesieniu do rządów, które muszą planować swoje budżety, licząc się zarówno z możliwością nadejścia niespodziewanej recesji, jak i gwałtownego kryzysu na rynkach finansowych, zwariowanych zmian kursów walut, nagłego załamania zaufania inwestorów, najbardziej nieprawdopodobnych i irracjonalnych napływów i ucieczek kapitału.
I podobnie w odniesieniu do gospodarstw domowych, które muszą zachować poczwórną ostrożność przy planowaniu swoich własnych, rodzinnych budżetów. Podejmując decyzje o kupnie na kredyt mieszkania czy samochodu, muszą się liczyć zarówno z możliwym spadkiem dochodów, jak z ryzykiem utraty pracy, gwałtownym wzrostem należnych bankowi odsetek, kłopotami w znalezieniu dodatkowych źródeł finansowania.