Powodem było osłabienie euro wobec dolara z powodu impasu w sprawie restrukturyzacji greckiego zadłużenia. Obawy, czy porozumienie w tej sprawie uda się podpisać, były silniejsze niż entuzjazm spowodowany dobrymi danymi makro ze strefy euro. Dotyczyły m.in. koniunktury gospodarczej. W południe euro kosztowało w Warszawie prawie 4,31 zł, czyli było o trzy grosze droższe niż w poniedziałek. Dolar zwyżkował do 3,32 zł (z 3,29 zł), a frank do 3,57 zł (z 3,54 zł).

W drugiej części dnia złoty zaczął jednak odrabiać straty, co sugeruje, że w kolejnych dniach może ponownie zyskiwać wobec innych walut. Wieczorem za euro płacono nieco ponad 4,28 zł, czyli 0,1 proc. więcej niż dzień wcześniej. Dolar zwyżkował o 0,3 proc., do niespełna 3,3 zł, a frank o 0,2 proc., do prawie 3,55 zł.

Lekka korekta dotknęła też polskich obligacji. Ich ceny nieco spadły.

Rentowność papierów dziesięcioletnich wynosiła 5,68 proc. wobec 5,64 proc. w poniedziałek. Oprocentowanie pięciolatek wzrosło do 5,13 proc. z 5,07 proc., a dwulatek do 4,67 proc. z 4,65 proc.