Poniedziałkowa sesja na rynku walutowym rozpoczęła się wyjątkowo spokojnie. Euro kosztowało 4,1 zł, czyli tyle samo, co w piątek wieczorem. Dolar zdrożał o niespełna jeden grosz do nieco ponad 3,17 zł.
Kolejnych kilka godzin było dużo lepsze dla naszego pieniądza. Poprawa sentymentu na globalnych rynkach finansowych, czego wyrazem były zwyżki na giełdach oraz odbicie (po porannych spadkach)?na parze EUR/USD, sprawiła, że gracze zaczęli chętniej kupować złotego, przyczyniając się do jego umocnienia. W szczytowym momencie wzrostów, około godz. 13, za euro płacono w Warszawie niespełna 4,08 zł. Szwajcarski frank był wówczas wyceniany na 3,37 zł. Za dolara należało zapłacić 4,14–4,15 zł.
Pozostała część dnia nie była już jednak tak udana dla złotego. Inwestorzy zapoznali się z danymi o wrześniowej inflacji konsumenckiej, która wyniosła 3,8 proc. w skali rocznej. To otwiera przestrzeń do obniżki stóp procentowych na najbliższym posiedzeniu RPP,?przez co nasza waluta straci na atrakcyjności. Wieczorem euro kosztowało niespełna 4,09 zł (spadek o 0,4 proc.), frank 3,38–3,38 zł (przecena o 0,2 proc.), a dolar 3,16 zł (0,15 proc. mniej).
Oprocentowanie obligacji 10-letnich wynosiło w poniedziałek 4,54 proc., pięcioletnich 4,1 proc., a dwuletnich 3,93 proc.