Z całej propozycji nowego pakietu telekomunikacyjnego wybrałem sobie akurat problem, kto będzie rządził rynkiem. Niemniej wszystkim polecam nie mniej ważne aspekty zawarte w tym dokumencie: udrażnianie i wzmacnianie międzynarodowej konkurencji, wspólne zasady zarządzania spektrum radiowym, prawa abonenckie zawierające m.in. 6-miesięczne kontrakty lojalnościowe, ułatwienia w zmianie usługodawcy. No, ale co z tym regulatorem...
- W celu zapewnienia spójności rynkowej Komisja winna dysponować prawem weta wobec krajowych decyzji o podjęciu środków zaradczych... i tak dalej, i tak dalej. Czy weta dzisiaj nie ma? Jest, ale stosowane tylko wobec nowych definicji rynków właściwych? Czy dzisiaj Komisja nie może zablokować lokalnych decyzji? Może, systemem "zapytań" i "uzasadnionych wątpliwości". Nic się już nie dzieje bez zgody Komisji. No to o co chodzi? O to, że Komisja chce postawić "kropkę nad i" i nie bawić się w wielomiesięczne dyskusje z lokalnymi regulatorami. Weto! i już... My wiemy, my rządzimy!
Rola Komisji ma rosnąć, a rola krajowych organów maleć. Poprzez instytucję jednolitej europejskiej koncesji telekomunikacyjnej, częściowe uniezależnienie działających na jej podstawie podmiotów od lokalnych władz, możliwość (bardzo ograniczonej, w postaci opinii) ingerencji regulatora w innych krajach, w których działa "jego" telekom, zasadę równość praw i obowiązków regulacyjnych pomiędzy różnymi krajami w analogicznych sytuacjach. O BEREC w pakiecie telekomunikacyjnym prawie nie ma mowy, chociaż nawet Komisja zdaje się dostrzegać fasadowość tej instytucji i proponuje trochę wyraźniejszą rolę dla jej przewodniczącego.
Czy to wszystko źle? Nie wiem. Intuicyjnie mało mi się to podoba, bo jakoś łatwiej ogarnąć polityków, których ma się pod ręką, niż tych z Brukseli. Z drugiej strony nie można nie zauważyć, że skoro już ta Unia jest, to centralizacja i konsolidacja władzy jest logicznym następstwem. Tylko, czy konsolidować i centralizować zarządzenie rynkiem telekomunikacyjnym rzeczywiście należy w eurorządzie? Który nie ma oporów, aby narysować wizję Agendy Cyfrowej i na siłę ją wdrażać? Bo to słuszne i potrzebne. A abonenci mają kupować dostęp 100 Mb/s, aby być szczęśliwymi i nowoczesnymi?
Jeżeli regulacje rynku telekomuniakcyjnego oddane zostaną w ręce polityków, to większa niż kiedykolwiek szansa, że będą podporządkowane "wizji", "dobrobytowi", "rozwojowi", "równości", "wartościom", niż zwykłym: "konkurencji", "jakości usług" i "interesowi konsumenta".