Sprawą darmowego unijnego Internetu oferowanego przez Milmex zainteresował się dwutygodnik dla kobiet "Tina". Opisuje on kłopoty, jakie ma obecnie po podpisaniu umowy z operatorem czytelniczka magazynu  Małgorzata Kowalczyk z Częstochowy, która zamiast darmowego internetu mam kredyt w banku.

Do  Miejskiego Rzecznik Konsumentów w Częstochowie zwróciło się więcej osób z podobnymi kłopotami.

Na uwagę zasługuje odpowiedź Mateusza Zaroda, rzecznika spółki. Mimo że niedawno do siedziby spółki w Sosnowcu wkroczyła prokuratura, przekonuje, że Milmex ma tylko przejściowe kłopoty, które potrwają do końca marca. Warto przypomnieć, że na początku roku Milmex przekonywał, że zostaną one rozwiązane do końca lutego.

Jak "Tinie" tłumaczy kłopoty Milmeksu Mateusz Zaród?

"Obecnie sieć NetMaks na niektórych obszarach działa na obniżonych parametrach, a na innych ma przymusowy, technologiczny przestój. Usprawniamy działanie urządzeń. Co do kredytów, to niektórzy nasi abonenci zaciągnęli go w Banku Pocztowym na sfinansowanie kaucji zwrotnej za urządzenia terminalowe, potrzebne do korzystania z internetu. Spółka refinansuje koszty ponoszone przez abonentów. Bank co miesiąc otrzymywał od nas przelewy na spłatę kredytu naszych klientów. Teraz nasza spółka ma kłopoty, ale to przejściowe. Wiem, że nasi abonenci dostają od banku wezwania do zapłaty zaraz po pierwszym przekroczeniu terminu. W naszej ocenie najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji byłoby chwilowe wstrzymanie przez Bank Pocztowy wszelkich działań windykacyjnych w stosunku do abonentów NetMaksu, do momentu rozwiązania naszych przejściowych problemów. Przewidujemy, że potrwa to do końca marca. Chcę podkreślić, że znaczna część zaległych rat została przez nas uregulowana. Pozostałe zostaną opłacone wraz z odsetkami do końca marca. Bardzo przepraszamy naszych abonentów za powstałe niedogodności".