Aby wjechać do Norwegii, musisz okazać dowód, że przeszedłeś test na Covid-19 z wynikiem ujemnym. Nie ma wymagań co do tego, jak powinna wyglądać ta dokumentacja. Niezależny dziennikarz NRK kupił sfałszowany w Polsce test przez internet. Zajęło mu to dwie godziny, kosztowało 350 koron (niecałe 150zł), jedyna trudność polegała na płatności w bitcoinach. Przestępcy nie ukrywają swojego procederu. Otwarcie ogłaszają się na portalach ogłoszeniowych i w internecie.
Reporter NRK zapytał o polskie testy na swojej stronie na Facebooku. Wkrótce otrzymał cztery propozycje zakupu wraz z radami jak należy używać tych dokumentów. Zwykle są to dokumenty przerobione w Photoshopie ze zmienionym nazwiskiem i zaktualizowaną datą, ale są tez takie wydrukowane na oryginalnych formularzach. Polska Policja zajęta innymi ważnymi sprawami, takimi jak ochrona domu Jarosława Kaczyńskiego przed protestującymi kobietami, wydaje się nie być zainteresowana ukróceniem procederu, a sprawa, delikatnie mówiąc, jest wstydliwa.
Fałszywy test zakupiony przez dziennikarza NRK wskazuje, że został wykonany w Wielkiej Brytanii w London Medical Labaratory. To prawdziwe laboratorium wykonujące tysiące testów, prawdziwe jest również nazwisko lekarza, który faktycznie pracuje w tej instytucji, ale jego podpis jest już sfałszowany. Klinika rozważa umieszczenie na certyfikatach unikalnego kodu, którego sfałszowanie będzie niemożliwe.
Za używanie fałszywego certyfikatu w Norwegii grozi kara 30 dni więzienia. Dotychczas jako jedyny otrzymał ją obywatel Rumunii, który przed Świętami Bożego Narodzenia podróżował po kraju.
Prokurator Generalny Norwegii wydał w styczniu przewodnik dotyczący kar i grzywien za łamanie zasad i przepisów dotyczących pandemii. Stwierdza on, że w przypadku fałszywych testów na Covid-19 kara powinna wiązać się z grzywną w wysokości 20 000 koron lub alternatywnie 15 dni więzienia.