Na koniec kwietnia w urzędach pracy zarejestrowanych było 1,78 mln osób, czyli o 78,5 tys. osób mniej niż kwartał wcześniej i ok. 300 tys. osób mniej niż rok wcześniej – podaje GUS. Tym samym spadła także stopa bezrobocia. W kwietniu wyniosła 11,2 proc., w marcu 11,7 proc., a rok wcześniej – 13 proc. W końcu omawianego miesiąca urzędy pracy dysponowały ofertami pracy dla 79,0 tys. osób (przed miesiącem 69,9 tys.; przed rokiem 65,6 tys.).
Na rynku pracy widać więc poprawę, ale ekonomiści wskazują na rysujące się w tej poprawie skazy. - Kwiecień był kolejnym miesiącem z rzędu wyhamowywania wcześniejszych pozytywnych efektów w zakresie bezrobocia rejestrowanego – uważa Aleksandra Świątkowska, ekonomistka BOŚ Banku. Chodzi o to, że bezrobocie spada przede wszystkim ze względu na czynniki sezonowe, a stopa bezrobocia po wykluczeniu wpływu efektów sezonowych obniża się znacznie wolniej – do 11– 11,05 proc. z 11,1 proc. w marcu. - Utrzymujący się relatywnie silny wzrost gospodarczy pozwala na utrzymanie dodatnich dynamik zatrudnienia i nierosnącego bezrobocia, niemniej w przypadku polskiej gospodarki wzrost PKB na poziomie 3-4 proc. jest zbyt niski, aby zapewnić trwały i silny wzrost zatrudnienia i spadek bezrobocia – czytamy w komunikacie BOŚ Banku.
GUS przedstawił też dane o aktywności ekonomicznej ludności (BAEL). W I kw. liczba pracujących Polaków wyniosła 15,8 mln. To o 1,7 proc. więcej niż rok wcześniej, ale warto zauważyć, że w całym 2014 r. wzrost wyniósł 1,9 proc. To spowolnienie dynamiki wynika m.in. ze spadku o 1,5 proc. liczby pracujących w sektorze publicznym – nawet spadła o 1,5 proc. Stopa bezrobocia według BAEL w I kw. 2015 wyniosła 8,6 proc. wobec 10,6 proc. przed rokiem.
Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku uważa, że poprawa na rynku pracy wciąż się dokonuje. – Ale łyżką dziegciu w beczce miodu jest wielkość zamówień w przemyśle, które spadły w kwietniu aż o 14,7 proc. rok do roku wobec ich wzrostu o 5,9 proc. w marcu – zauważa Wojciechowski. Dodaje, że zamówienia eksportowe spały „tylko" o 4,5 proc. wobec wzrostu o 5,8 proc. przed miesiącem, co - jeśli kwietniowe dane nie byłby by jednomiesięcznym zaburzeniem - wskazuje na wyhamowanie popytu krajowego. - Biorąc pod uwagę rozczarowujące dane o dynamice produkcji przemysłowej w kwietniu (wyhamowanie do 2,3 proc. rok do roku z 8,3 proc. w marcu), spadająca wielkość zamówień świadczy o istotnej zadyszce w polskim przemyśle – dodaje ekonomista. A to może wpłynąć na skłonność firm do zatrudniania.
- Choć informacje z rynku pracy są bardzo pozytywne, to jednak warto zauważyć, że wskaźniki wyprzedzające koniunktury w przemyśle PMI za kwiecień wskazuje na nieznaczne ochłodzenie nastrojów. Oznacza to, że skłonność do zatrudniania w sektorze przemysłowym wyraźnie osłabła – komentuje Grzegorz Baczewski z Konfederacji Lewiatan.