Kiedy w październiku 2020 roku zmarł Lee Kun-hee, któremu przypisuje się przekształcenie Samsunga w światowego giganta, inwestorzy z uwagą przyglądali się kwestii podatku od spadku, która może wpłynąć na udziały rodziny Lee w koncernie. Nadal nie jest jednak jasne, na jakim poziomie będą te udziały utrzymane i inwestorzy muszą poczekać, aż Samsung przekaże te dane do regulatora rynku.
Na razie pewna jest kwota podatku, jaki rodzina Lee będzie musiała zapłacić w związku z objęciem spadku po synu założyciela i wieloletnim prezesie. Suma jest niebagatelna i Samsung podał w komunikacie prasowym, że jest ona jedną z najwyższych w historii Korei i na świecie. Spadkobiercy zapłacą ponad 12 bilionów wonów, czyli 10,87 mld dolarów w podatkach związanych z dziedziczeniem. Jest to ponad połowa wartości całego majątku zmarłego.
Rodzina Lee zmniejszyła nieco zobowiązania podatkowe przekazując, jak informuje BBC, kolekcję antyków i obrazów Muzeum Narodowemu Korei i innym organizacjom. Wśród przekazanych dzieł sztuki znajdują się prace Marca Chagalla, Claude’a Moneta, Pabla Picassa, Paula Gaugina, Salvadora Dali czy Joana Miro.
Kwota podatku, którą muszą zapłacić spadkobiercy Lee Kun-hee wynika ze stawki podatku od spadku w Korei Południowej. Wynosi ona 50 procent i jest jedną z najwyższych na świecie. Może też zostać podwyższona, jeżeli zmarły miał pakiet kontrolny w firmie. Dla porównania w USA i Wielkiej Brytanii spadki opodatkowane są średnio w wysokości 40 procent. W Polsce dzieci czy wnuki twórcy Samsunga mogłyby w całości uniknąć podatku spadkowego.
Głównym spadkobiercą jest Lee Jae-yong, faktyczny prezes Samsunga od 2014 roku, który odbywa aktualnie wyrok w więzieniu za korumpowanie urzędników.