Hossa, która rozpoczęła się w tym roku na światowym rynku mleczarskim, szybko się nie skończy. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju szacuje, że do 2016 roku globalne spożycie masła zwiększy się o 28 procent. O jedną dziesiątą w górę pójdzie popyt na odtłuszczone mleko w proszku, o jedną czwartą na pełnotłuste, a o 13 – 14 procent na sery.
Zdaniem Jadwigi Seremak–Bulge z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej polskie zakłady mleczarskie mają potencjał, aby wykorzystać światowy boom: – Produkujemy wyroby wysokiej jakości, które wciąż są tańsze od tych wytwarzanych w krajach starej Unii.
Barierą, która może ograniczyć znacznie zagraniczną ekspansję mleczarni, jest kwota mleczna, która w roku 2007/2008 wynosi u nas ok. 9,38 mld kg. Polska jest jedynym krajem członkowskim Unii Europejskiej, w którym limit ten jest o 22 procent niższy od faktycznej produkcji mleka.
Waldemar Broś, wiceprezes Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich, obawia się, że niska kwota mleczna może nie tylko zablokować rozwój eksportu nabiału z Polski, ale także doprowadzić do tego, że gwałtownie zacznie rosnąć import. – W najbliższych latach popyt na produkty mleczarskie będzie rósł także w Polsce, więc zapotrzebowanie na surowiec będzie coraz większe – mówi Waldemar Broś.
Kwoty mleczne nie znikną w Unii Europejskiej do 2015 r. Bruksela rozważa jednak stopniowe zwiększanie limitów. – Impulsem dla polskiej branży mleczarskiej byłoby podwyższenie kwoty o co najmniej 5 procent rocznie. Przy takim wzroście limitu produkcję mogłyby zwiększyć duże gospodarstwa – uważa Jadwiga Seremak–Bulge.