Tuż przed końcem kadencji Władimir Putin może pochwalić się nowym zagranicznym sukcesem, i to w kraju, który od niedawna jest członkiem Unii Europejskiej. Przekonał Bułgarów, by poparli plan nowego gazociągu, który służy przede wszystkim interesom rosyjskim, a nie wspólnotowym. Jeśli powstanie, Gazprom upiecze dwie pieczenie przy jednym ogniu. Z jednej strony ten rosyjski koncern zarobi, sprzedając więcej gazu do Europy, a z drugiej zablokuje plan budowy rurociągu Nabucco, który popiera Bruksela. Tym bardziej że Rosjanie mają już inny poważny argument – umowę z Włochami, bo to do nich ma trafiać część gazu z nowego gazociągu.
Piątkowe porozumienie rosyjsko-bułgarskie pokazuje skuteczność rosyjskiej polityki z jednej strony i brak takiej skuteczności Brukseli – z drugiej. Komisja Europejska tylko wiele mówi o potrzebie zapewnienia Unii nowych dróg dostaw surowców i o nowych źródłach zaopatrzenia. A jeśli już coś robi, to tylko się dokłada do prac studialnych różnych projektów, odwołując się do konieczności spełnienia przez nie podstawowego warunku, czyli opłacalności. Nikt nie kwestionuje słuszności komercyjnego podejścia do inwestycji. Ale w przypadku strategicznych projektów, jakimi są ropociągi czy gazociągi, wartych kilka miliardów euro Bruksela musi skuteczniej wspierać starania inwestorów. Firmy, które chcą uczestniczyć w takich przedsięwzięciach, powinny móc liczyć na europejskie instytucje finansowe. Zwłaszcza gdy te projekty służą poprawie bezpieczeństwa dostaw surowców.