Kiedy kolejne rynki poddają się kryzysowi finansowemu, branża motoryzacyjna jest po nieruchomościach następną w kolejce do światowego krachu.

Niektórzy z producentów liczą na rynki rosyjski i chiński, choć i tam sprzedaż traci dynamikę. GM, który wczoraj obchodził 100-lecie swojego istnienia, też stawia na Chiny. Już teraz to drugi po USA rynek amerykańskiego producenta. GM sprzedaje w Chinach ponad milion samochodów rocznie, a wczoraj zainaugurował budowę wartego 250 mln dol. centrum badawczo-rozwojowego, w którym pracę znajdzie 1,5 tys. naukowców. Ich zadaniem będzie szybkie opracowanie silników elektrycznych i hybrydowych oraz materiałów podobnych do kompozytów, które byłyby w stanie zastąpić metale w produkcji aut.

Nick Reilly, wiceprezes GM na Azję i Pacyfik, uważa, że koncern sprzeda w tym roku w Chinach o 11 – 12 proc. aut więcej niż w 2007 r. W następnych latach ten rynek będzie rósł o 10 – 15 proc. rocznie. – Chiny staną się największym rynkiem motoryzacyjnych nie dalej, jak za 4 – 6 lat – uważa Reilly. Z jednej strony będzie to spowodowane szybkim wzrostem sprzedaży w tym kraju, z drugiej spowolnieniem wzrostu w Japonii i USA do 1 – 2 proc. rocznie.

Reilly doskonale wie, że od jego chińskich projektów zależy przyszłość koncernu. I to zarówno od wielkości sprzedaży, jak i od efektów badań nad nowymi paliwami i materiałami konstrukcyjnymi.