Po prawie trzech tygodniach oczekiwania Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo otrzymało od Gazpromu pierwszą odpowiedź na listy z prośbą o rozpoczęcie rozmów w sprawie dodatkowych dostaw surowca - dowiedziała się "Rz.". Chodzi o 2,5 mld m szesc. gazu, który w tym roku powinna dostarczyć Polsce spółka RosUkrEnergo, w połowie należąca do Gazpromu. O stycznia firma ta nie realizuje jednak umowy, a wkrótce ma zostać zlikwidowana.
Faks od Gazpromu dotarł do PGNiG we wtorek - czyli tego samego dni, gdy w "Rz." napisaliśmy, iż rosyjski koncern ignoruje polskie propozycje rozpoczęcia rozmów w sprawie umowy, której nie chce realizować spółka RosUkrEnergo.
Teraz wiceprezes Gazpromu Aleksander Miedwiediew, który podpisał faks, wyraża zainteresowanie rozmowami o nowej umowie. Obiecuje też, że może sprzedać gaz polskiej firmie bezpośrednio lub poprzez jedną ze swoich spółek. Wiceprezes Miewiediew nie precyzuje jednak ani kiedy to nastąpi ani nie podaje terminu, w jakim mogłyby się rozpocząć rozmowy w tej sprawie.
Dla PGNiG to ciągle trudna sytuacja. Firma, która opowiada za zaopatrzenie kraju w gaz, nie ma dość surowca z importu. Na rynku nie ma problemów, bo z jednej strony firmy odbierają mniej gazu z powodu ograniczenia produkcji a z drugiej spada popyt ze względu na ciepłą aurę. RosUkrEnergo powinno w tym roku sprzedać Polsce ok. 2,5 mld m sześc. gazu, a od Gazpromu - zgodnie z wieloletnim kontraktem jamalskim - kupimy ok. 8 mld m szesc. surowca. Resztę potrzeb ma pokryć surowiec z krajowych złóż i dostawy od niemieckiej firmy VNG.
Skoro jednak Rosjanie nie podają żadnego terminu rozmów, to może oznaczać, że rozpoczną je dopiero za kilka tygodni albo nawet miesięcy. Każda tego typu zwłoka tylko pogarsza pozycję negocjacyjną PGNiG. Zwłaszcza, że doświadczenie ostatnich lat pokazuje, iż strona rosyjska będzie chciała przy okazji zawierania dodatkowej umowy też uzyska jakieś korzyści. W listopadzie 2006r., gdy Polsce zależało na kontrakcie z RosUkrEnergo, Gazprom zażądał zmiany sposobu wyliczania ceny w umowie wieloletniej. Teraz sytuacja może się powtórzyć. PGNiG nie ma bowiem szans na zorganizowanie dodatkowych dostaw surowca bez udziału Gazpromu i jest zdany na rozmowy z Gazpromem. Nie może kupić gazu "na Zachodzie", bo nie ma możliwości transportu. (Działa tylko jeden niewielki gazociąg z Niemiec, który może dostarczyć do naszego kraju ok. miliard m sześc. gazu.)