Od wtorku, kiedy okazało się, że Stichting Particulier Fonds Greenrights (SPFG) nie wpłacił 380 mln zł wylicytowanych za aktywa stoczni w Gdyni i Szczecinie, Jan Ruurd de Jonge, reprezentant spółki, jest nieuchwytny. – Pana Jana de Jonge nie ma teraz w Polsce. Prawdopodobnie do końca sierpnia z jego strony nie będzie żadnych komentarzy – mówi Katarzyna Gospodarek z firmy Premium PR współpracującej z założoną przez SPFG spółką Polskie Stocznie, która miała przejąć aktywa obu zakładów. Jan Ruurd de Jonge jest też członkiem zarządu Polskich Stoczni.
Jak zapowiedział we wtorek minister skarbu Aleksander Grad, jest szansa, że do 31 sierpnia spółkę SPFG, a więc i jej zobowiązania, przejmie katarski rządowy fundusz inwestycyjny Qatar Investment Authority.
Przypomnijmy, że na początku lipca w rozmowie z „Rz” de Jonge mówił, że SPFG „reprezentuje inwestorów, których tożsamość i inne dane nie mogą jeszcze trafić do wiadomości publicznej – ale nastąpi to we właściwym czasie”. To mogłoby oznaczać, że Qatar Investment Authority od początku miał być docelowym nabywcą stoczniowych aktywów, tylko – ze względu na konieczność ich badania – nie mógł sfinalizować transakcji w terminie wyznaczonym przez Komisję Europejską, mimo jego przedłużania.
Zresztą już wcześniej – bo w połowie maja – QIA był nieoficjalnie wymieniany jako podmiot, który mógłby stać za transakcją.
Jan Ruurd de Jonge deklarował też publicznie, że produkcja z wykorzystaniem majątku stoczni z Gdyni i Szczecina może ruszyć jeszcze w tym roku. Pod koniec grudnia 2010 r. zakład w Gdyni miał być w stanie dostarczyć pierwsze tankowce LNG, których dotąd nie miał w ofercie.