Reguły gry na rynku energetycznym Europy dyktuje nie kondycja Gazpromu, lecz polityczna strategia Kremla – twierdzą eksperci w Moskwie. Uczestnicy panelu w Krynicy „Rosyjski gaz na europejskim rynku. Zasady gry” nie do końca się z tym zgadzali.
– Możemy mówić o pryncypiach wówczas, gdy Gazprom przestanie być monopolistą. Z punktu widzenia rynku to niezdrowa korporacja. Jej wpływy z eksportu gazu zasilają rosyjski budżet, a ceny surowca dyktuje nie koniunktura, tylko państwo – tłumaczył Aleksiej Hajtun, dyrektor Centrum Polityki Energetycznej w rosyjskim Instytucie Europy.
Pytany przez „Rz”, czy koncern zmieniłby politykę wobec Ukrainy po ewentualnym przejęciu kontroli nad tamtejszymi gazociągami, odpowiedział: – Do konfliktów z Ukrainą i do wstrzymania dostaw dla ukraińskich odbiorców będzie dalej dochodziło. Ponieważ zasady gry Gazpromu polegają na osiąganiu maksimum zysku, by ratować źle funkcjonującą rosyjską gospodarkę.
Zdaniem publicystki i komentatorki rosyjskiego dziennika „Kommiersant” Natalii Grib przyszłość Gazpromu będzie zależała od tego, czy przedłuży on kontrakty na dostawy gazu z państw Azji Środkowej. – Termin ważności umów z takimi krajami, jak Turkmenistan czy Kazachstan, upływa pod koniec tego roku. Jeśli dokumenty nie zostaną prolongowane, Gazprom z pewnością przestanie być monopolistą – dodała.
Mychajło Honczar, ukraiński ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego Centrum NOMOS w Sewastopolu, uważa, że skutecznym rozwiązaniem, które pomogłoby poprawić przejrzystość rynku energetycznego i zapobiec konfliktom, byłby stały monitoring tranzytu rosyjskiego gazu do Europy, prowadzony przez Rosję, Ukrainę i Unię.