Agusta Westland – jeden z trzech największych na świecie producentów śmigłowców – przez rok negocjowała z Agencją Rozwoju Przemysłu (ARP) przejęcie 87, 62 proc akcji PZL. Latem ubiegłego roku ARP po mistrzowsku rozegrała finał pertraktacji. Włoski inwestor zgodził się zapłacić znacznie wyższą należność za udziały polskiej fabryki, byle tylko pokonać czeskiego konkurenta Aero Vodochody.
Prezes ARP Wojciech Dąbrowski nie krył w piątek satysfakcji: – Jestem pewien, że Agencji udało się znaleźć najlepszego inwestora branżowego, który zapewni Świdnikowi nowe technologie i dostęp do światowych rynków – podkreślał.
Giuseppe Orsi, prezes AgustaWestland zapewnił, że zakłady w Świdniku zatrudniające wciąż 3,7 tys. pracowników zostaną włączone do europejskiej helikopterowej korporacji na równych prawach z oddziałami we Włoszech i Wielkiej Brytanii. Nowy właściciel chciałby rozwinąć w Świdniku lotnicze centrum badawczo rozwojowe i zwiększyć produkcję helikopterowych struktur.
Pierwsze zamówienia Agusty trafiły do lubelskiej fabryki 14 lat temu. Potem kooperacyjne kontrakty AgustaWestland były jednym z głównych źródeł przychodów PZL Świdnik – w 2009 r. obroty firmy sięgnęły 400 mln zł. Do końca ubiegłego roku Włosi odebrali w lubelskiej firmie tysiąc gotowych kadłubów do większości typów produkowanych przez siebie śmigłowców. A konstrukcja średniego helikoptera AW 139 została przez inżynierów PZL zaprojektowana.
W rozmowie z „Rz” prezes Orsi potwierdził, że koncern zamierza utrzymać produkcję polskich Sokołów i mniejszych śmigłowców dyspozycyjnych SW -4 Puszczyk. W perspektywie jednak o ich przyszłości zdecyduje rynek. – Prostsze, solidne i tańsze konstrukcje, takie jak W-3 Sokół na pewno długo jeszcze będą znajdowały klientów potrzebujących niezawodnych maszyn np. do akcji gaśniczych. A najmniejszy z produktów Świdnika, SW 4, uzupełnia zestaw produktów europejskiego koncernu i już sprzedaje się jako szkoleniowa maszyna dla przyszłych wojskowych pilotów – przekonywał prezes AgustaWestland.