Przedstawiciele załogi mają jutro rozmawiać na ten temat z Adamem Leszkiewiczem, wiceministrem skarbu, który odpowiada m.in. za sektor chemiczny. Wszystkie związki zawodowe działające w Puławach stworzyły porozumienie na rzecz obywatelskiej prywatyzacji spółki. Chcą odkupić od Skarbu Państwa większościowy pakiet akcji firmy. – Żeby zabezpieczyć jej przyszłość, wystarczyłby też mniejszościowy pakiet – deklaruje Sławomir Wręga, szef jednego ze związków. Załoga zwróciła się w tej sprawie do samorządu miejskiego i powiatowego. Chce powołać spółkę pracowniczo-samorządową, w której udziały mogliby mieć także menedżerowie zakładów. To ona miałaby się stać największym akcjonariuszem Puław.

Puławski starosta Sławomir Kamiński uważa, że lepiej, aby zakłady trafiły w ręce załogi i samorządu niż funduszy. Zgłosił już akces do projektu. Rada miasta ma się zająć sprawą na jednej z najbliższych sesji. Wręga uważa, że obecny kurs giełdowy byłby do przyjęcia jako cena akcji (63 zł). To oznacza, że za cały 50,67-proc. pakiet należący do MSP trzeba by zapłacić 610 mln zł. Starosta chce tylko, żeby resort umożliwił pracownikom udział w prywatyzacji zakładu i wydłużył termin składania ofert do października (teraz jest to 23 lipca).

[wyimek]610 mln zł kosztowałby pakiet akcji Puław należący do MSP, według wyceny giełdowej[/wyimek]

Skąd pieniądze? W grę wchodziłoby rozłożenie przez MSP zapłaty za akcje na raty albo pozyskanie finansowania z banków. Zdaniem analityków taki inwestor musiałby bazować na kredytach i poręczeniu z Banku Gospodarstwa Krajowego (mogłoby ono obejmować nawet 80 proc. zobowiązań).

– Na pierwszy rzut oka to rozwiązanie wydaje się mało realne, ale gdy dłużej się zastanowić, można dojść do wniosku, że jest to wykonalne – uważa Kamil Kliszcz, analityk z DI BRE Banku.