Rz: Czy w tej chwili możemy powiedzieć, że światowe linie lotnicze najgorsze naprawdę mają już za sobą?
Jaan Albrecht:
Zdecydowanie tak. W ostatnich latach mieliśmy już tyle najróżniejszych kryzysów i każdy z nich odbił się niekorzystnie na kondycji przewoźników lotniczych. Zaczęło się od 11 września 2001 roku, potem przyszły lata odbudowy, które dramatycznie przerwał kryzys finansowy w 2008 roku. Nie mówiąc o tym, że na początku 2008 roku przeżyliśmy kryzys paliwowy. Od tego czasu następuje powolna, ale trwała odbudowa rynku i naprawdę mam nadzieję, że wszystko co najgorsze mamy już za sobą. Jak zawsze w takich przypadkach niektóre części świata wyszły z kryzysu szybciej. Mam na myśli przede wszystkim Azję, gdzie linie lotnicze bardzo agresywnie zabiegają o klientów.
Jak ten kryzys zmienił i świat lotniczy, i sam Star Alliance? Bo przecież każdy kryzys, i to nie tylko w lotnictwie, trochę czyści rynek.
Przede wszystkim podczas każdego kryzysu linie lotnicze są bardzo skłonne do współpracy. Widzimy np. lawinowo rosnącą liczbę umów code share (o wspólnych rezerwacjach), bo przewoźnicy dążą bardziej niż kiedykolwiek do wypełnienia swoich samolotów. W ramach sojuszy lotniczych jest to szczególnie widoczne. Zawsze też jest tak, że w przypadku kryzysu – „sojuszowe" linie lotnicze starają się dowieźć jak najwięcej pasażerów tam, gdzie akurat sytuacja jest trudna, tak aby lokalny przewoźnik, który jest, miał jak najwięcej pracy. To już się wielokrotnie sprawdziło na wszystkich kontynentach.