– Wcześniej musimy ocenić moce produkcyjne Renault i Nissana – mówi „Rz" Philippe Saillard, dyrektor generalny Nissana na Europę Środkową i Wschodnią oraz Rosję.

Nie ukrywa jednocześnie, że podjęcie takiej decyzji bardzo utrudnia sytuacja na europejskim rynku samochodowym. – Jest wiele czynników, które zaciemniają obraz przyszłości europejskiego rynku. Spada sprzedaż w Hiszpanii, we Włoszech, w Portugalii i Grecji. To powoduje, że podjęcie decyzji stało się o wiele trudniejsze – dodaje szef Nissana na nasz region. – Co powinniśmy produkować? Gdzie? Jakie są moce Renault i Nissana? Na te wszystkie pytania musimy sobie odpowiedzieć, zanim podejmiemy jakąkolwiek decyzję. Inwestycja w produkcję to nie sprawa zwiększenia wolumenu na kilka miesięcy – podkreśla Phillippe Saillard.

To wszystko jednak nie zmienia sytuacji, że dla polskiego rynku Nissan ma bardzo optymistyczne prognozy, które przewidują, że w niedługim czasie sprzedaż ma szanse wzrosnąć do miliona aut rocznie. W naszym rynku Nissan chciałby mieć przynajmniej 5-procentowy udział, który zamierza osiągnąć głównie dzięki powodzeniu dwóch modeli – Qashqai i Juke. W przypadku tego ostatniego modelu rozważana jest produkcja aut mniej bogato wyposażonych, tak aby ich ceny mogły być niższe, niż jest to obecnie. Na razie to auto kosztuje od 61,7 tys. zł.

– W tym roku nie oczekujemy w Polsce wzrostu, sprzedaż powinna wynieść 330 tys. aut. W 2013 r. powinno być to o 50 tys. więcej, a w 2014 – 400 tys.  – mówi Saillard.