Władze Rumunii potwierdziły fiasko projektu Nabucco West. To okrojona wersja pomysłu na europejski gazociąg omijający Rosję. Rumunia – jeden z udziałowców projektu i jedyny, który jednoznacznie go poparł, a odmówił Gazpromowi – domaga się teraz od zachodnich partnerów zwrotu włożonych w przygotowania 23 mln dol.
Co ma Verdi do gazu
Pomysł na gazociąg dostarczający krajom Unii gaz z regionu Morza Kaspijskiego i Bliskiego Wschodu narodził się 11 lat temu. Wyszedł z Brukseli i Waszyngtonu i stanowił strategiczną część programu Trans-European Networks-Energy (TEN-E). Program zakładał utworzenie wielkiej europejskiej sieci rurociągów. Miało to zmniejszyć energetyczną zależność Unii od Rosji.
W 2002 r. pięć koncernów podpisało się pod protokołem powołującym do życia projekt budowy wielkiego gazociągu. Szefowie austriackiego OMV, MOL z Węgier, Bulgargazu, rumuńskiego Transgaz i tureckiego BOTA po podpisaniu dokumentu zasiedli w lożach opery wiedeńskiej, by obejrzeć operę Giuseppe Verdiego „Nabucco". Tak się im spodobała, że nazwę nadali przyszłemu gazociągowi.
Podobnie jak monumentalna opera, tak i gazociąg miał być ogromny: 3893 km rury połączyć miało Turcję, Bułgarię, Rumunię, Węgry i Austrię. Na pierwszych trasach widnieją też dwa odgałęzienia – do Gruzji i Iranu. Najdłuższy był odcinek turecki: 412 km. Moc przesyłowa miała wynosić ok. 50 mld m3 gazu rocznie. Głównymi dostawcami gazu miały być Irak, Azerbejdżan i Turkmenistan. Brany był pod uwagę także Egipt.
Rok po podpisaniu protokołu Komisja Europejska zagwarantowała sfinansowanie połowy kosztów projektu. Spółkę Nabucco Gas Pipeline International GmbH pięciu sygnatariuszy projektu założyło w 2005 r. i wszystko zdawało się zmierzać do szybkiego finału.