Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM), firmy kupiły ponad 10,7 tys. nowych ciężarówek powyżej 3,5 tony, w tym prawie 7,7 tys. ciągników samochodowych używanych zwłaszcza w transporcie międzynarodowym. W sierpniu rejestracje tych ostatnich wzrosły o ponad 2 proc. Popyt na samochody najcięższe pow. 16 ton od stycznia przekroczył 9,1 tys. nowych pojazdów. To nieznacznie więcej niż w analogicznym okresie przed rokiem.
Skąd te wzrosty? Powody są dwa. Pierwszy to zamieszanie, jakie powstało w ubiegłym miesiącu w związku ze zmianą wymogów homologacyjnych, a także dokumentów niezbędnych przy samej rejestracji. Drugi to nowa norma emisji spalin Euro 6. Wejdzie w życie z początkiem przyszłego roku. Teraz jej perspektywa sprawia, że firmy transportowe kupują dostępne jeszcze pojazdy z normą Euro 5, które ze względów technologicznych są w porównaniu do spełniających wymogi Euro 6 po prostu tańsze. Tymczasem po 1 stycznia tych z Euro 5 (ale nowych) nie będzie można już rejestrować.
- Polskie firmy w dużej części realizują przewozy międzynarodowe. Dlatego spieszą się z wymianą samochodów – tłumaczy prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego Jakub Faryś.
Wymianę aut na nowsze wymuszają także opłaty drogowe. Za trucie spalinami przewoźnicy obrywają po kieszeni. Różnica w stawkach pomiędzy samochodem z najstarszą normą czystości spalin a najnowszą jest dwukrotna. Przykładowo 12-tonowa ciężarówka z Euro 1 lub Euro 2 płaci za przejechanie jednego kilometra drogi krajowej 53 grosze, podczas gdy kierowca pojazdu z Euro 5 musi zapłacić jedynie 27 groszy. Podobnie w przypadku lżejszych aut ciężarowych: za stary samochód do 12 ton przychodzi zapłacić 40 groszy za kilometr, za nowy – 20 groszy. W rezultacie przy 100 tysiącach przejechanych kilometrów różnica na opłatach wynosi 26 tys. złotych.
Duże różnice w zależności od normy Euro są także za granicą. Za auto z Euro 5 płaci się 15 centów za kilometr. Ale za Euro 3 stawka wynosi już 22 centy.