W Chinach kończą się prace nad pierwszym w tym kraju symulatorem umierania. Salon „Samadhi - doświadczenie śmierci 4D", którego otwarcie przewidziane jest na początek września, ma pomóc zrozumieć istotę śmierci i – jeszcze za życia – uporać się z towarzyszącym jej strachem.
Twórcy kontrowersyjnego projektu, Ding i jego partnerka Huang Wei-ping, wyjaśniają, że choć ponad połowę Chińczyków czeka po śmierci spalenie w krematorium, czują oni przed tym miejscem paniczny strach. Lęk przed śmiercią uniemożliwia im zaś prowadzenie dobrego, pełnego życia. Jak zapewniają założyciele "Samadhi", antidotum może być wcześniejsze uporanie się z tą traumą.
Każdy, kto kupi kosztujący 249 juanów (ok. 40 dolarów) bilet do ich "salonu", może na własnej skórze sprawdzić, jak wyglądają ostanie chwile człowieka.
Pierwszym etapem jest – naszpikowana efektami specjalnymi – gra w symulatorze komputerowym. Jedynym celem gracza jest uniknięcie śmierci. Przegrany zostaje jednak odłączony od systemu i trafia do – już niewirtualnej – trumny. W niej zaś przechodzi przez „krematorium". Przypominający piec tunel wyposażony jest w dmuchawę gorącego powietrza i efekty świetlne imitujące proces spalania. Po wszystkim uczestnik ląduje w przypominającej łono miękkiej kapsule, która ma – zdaniem twórców projektu – symbolizować odrodzenie do nowego życia. A wygrany? On też w końcu ląduje w piecu. - Ostatecznie każdy przecież umiera. Nieważne, ile w życiu przetrwał – zauważa w wywiadzie dla CNN współzałożyciel projektu Ding Rui.
Pieniądze na uruchomienie tego prywatnego przedsięwzięcia zebrano na chińskim odpowiedniku Kickstartera (serwisu umożliwiającego wsparcie finansowe różnych przedsięwzięć biznesowych). - W ciągu trzech miesięcy otrzymaliśmy ponad 410 tys. juanów (67 tys. dolarów) wsparcia, co przekroczyło nasze pierwotne założenia - opisuje Huang. - Okazuje się, że wielu Chińczyków jest ciekawych doświadczeń związanych ze śmiercią – dodaje.