- Kryzys w Grecji nie zmienia nic w sytuacji naszych klientów – mówi prezes TUI Poland Marek Andryszak. – Z greckimi hotelarzami rozliczamy się w euro. Podobnie jak z tureckimi. Z egipskimi z kolei walutą rozliczeniową jest dolar. I nie ma znaczenia, że Turcy mają swoją własną walutę, lirę, a Egipcjanie funta egipskiego.
- Kłopotów mogą się raczej obawiać turyści, którzy jadą indywidualnie do Grecji i chcieliby tam zapłacić kartą kredytową, bo może się zdarzyć, że nie będzie ona honorowana, albo będzie zablokowana możliwość zapłacenia nią – zauważa Andryszak. – Ci którzy jadą z biurem mają zapewniony przelot, noclegi, przejazd z lotniska i na lotnisko, a także posiłki w hotelach (jeśli ich rezerwacja obejmuje takie usługi).
To samo mówi wiceprezes Grecos Holiday Janusz Śmigielski. – Klienci lecą z nami samolotami czarterowanymi wynajętymi w Polsce i opłaconymi przed wylotem – zapewnia.
Na miejscu czekają na nich autokary i hotele, za które touroperatorzy zapłacili z góry lub rozliczają się z hotelarzami na bieżąco. Nie ma powodu, by któreś z tych ogniw miało nie zadziałać. - Jedyna rzecz, o której powinni pamiętać turyści to zabranie trochę euro na drobne wydatki – dodaje Śmigielski.
- Wyspy, na które jedzie większość naszych klientów to miejsca żyjące własnym życiem. Wszystko jest tam podporządkowane turystyce. Demonstracje, które oglądamy w telewizji odbywają się w Atenach, gdzie mieszkają urzędnicy. To nie ma nic wspólnego z nastrojem na wyspach – zapewnia Śmigielski.