31 grudnia 2009 r. zakończył się czteroletni okres przejściowy na dostosowanie się polskich firm z branży mięsnej do wymogów Unii Europejskiej.
W Polsce funkcjonują trzy grupy zakładów. Pierwsza obejmuje firmy, które mają uprawnienia do sprzedaży mięsa do krajów UE. Takich zakładów jest 3140 (z tego ponad jedna trzecia to ubojnie). Druga grupa to 1206 firm, które mogą prowadzić tzw. działalność marginalną, lokalną i ograniczoną. Z kolei trzecia to 936 fabryk zakwalifikowanych do produkcji na rynek krajowy.
Jak wyjaśnia Iwona Gomulska z Głównego Inspektoratu Weterynarii, od 1 stycznia 2010 r. funkcjonować mogą tylko dwie pierwsze grupy. Zakłady produkujące na rynek krajowy musiały zakończyć działalność, chyba że przekwalifikowały się na prowadzenie działalności marginalnej lub dostosowały do regulacji wspólnotowych. – Z 936 zakładów tej grupy 432 zadeklarowały dostosowanie się do wymagań unijnych do końca 2009 r. – mówi Iwona Gomulska. Na razie nie wiadomo, ilu się to udało.
– Zapewne sporo zakładów nie dało rady dostosować się do norm UE i będzie musiało zakończyć działalność. Jednak w większości są to niewielkie lub średnie ubojnie – mówi Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso. Wiele z nich nawet po dostosowaniu się do wymogów UE lub przekwalifikowaniu miałoby problem z przetrwaniem na rynku. – Co innego w przetwórstwie. Tam małe firmy prowadzące lokalną działalność mają duże pole do popisu – uważa Choiński.
Duże firmy, które już dostosowały się do norm UE, są z tego zadowolone. Na przykład olsztyński Indykpol sprzedaje na rynku unijnym około 30 proc. swojej produkcji.