Zagrożenie kryzysem
Waldemar Paturej, prezes Grupy HRC i szef CFR Global Executive Search (międzynarodowego sojuszu firm rekrutujących menedżerów), twierdzi, że z przerażeniem obserwuje sposób obsadzania najwyższych stanowisk w spółkach Skarbu Państwa. – Osoby obejmujące te stanowiska są wybierane w sposób nieprzejrzysty, a podmioty uprawnione do powierzenia im stanowisk – rady nadzorcze, poszczególni ministrowie lub marszałkowie województw – kierują się tylko sobie znaną logiką i argumentacją, która nie ma nic wspólnego z racjonalnymi działaniami właściciela – podkreśla Paturej. Wymianę kadr w państwowych firmach porównuje do podziału łupów. Zaznacza, że praktyka taka stosowana jest w Polsce przez wszystkie obozy rządzące od prawie 30 lat i nic nie wskazuje, że ulegnie zmianie. Tyle tylko, że ostatnio jeszcze się nasiliła.
Jak ta sytuacja wpływa na kondycję państwowych firm? Według analizy „Parkietu" (czytaj obok) dziewięć spośród 19 giełdowych spółek pod kontrolą SP zyskało na wycenie w czasie rządów PiS – ale dziesięć przyniosło ujemne stopy zwrotu. Zdaniem Andrzeja Nartowskiego ciągła rotacja wpływa na jakość zarządzania, zwłaszcza że wymiana kadr ma miejsce nie tylko na najwyższych szczeblach menedżerskich, ale także na tych operacyjnych.
Jak ocenia Krzysztof Obłój, ekspert zarządzania strategicznego, duże spółki Skarbu Państwa, nawet nie mając dobrego zarządu, są na tyle duże i silne, że mogą przy sprzyjających warunkach zewnętrznych całkiem sprawnie działać przez kilka lat „na autopilocie". Jeśli jednak warunki ulegną zmianie – np. nastąpi gwałtowne osłabienie koniunktury – to niemal z dnia na dzień sytuacja tych firm może się pogorszyć. Szef Grupy HRC jest przekonany, że skutki politycznych roszad są dla państwowych przedsiębiorstw opłakane: dramatycznie rosną koszty zarządu, koszty osobowe, a skutkiem chaosu zarządczego jest bierna postawa podwładnych i odejścia najcenniejszych pracowników.
– Obawiam się, że przy obecnym drenażu kadr spółki Skarbu Państwa nadchodzący kryzys odczują o wiele mocniej, niż gdyby były zarządzane przez wykwalifikowane zarządy, które dbają o długoterminowy wzrost przedsiębiorstw – twierdzi Paturej.
Rekordowa rotacja także w USA
Aż 1176 zmian prezesów amerykańskich spółek odnotowała od stycznia do końca października bieżącego roku firma doradcza Challenger, Gray & Christmas, Inc, która monitoruje rotację szefów firm w USA. Według jej danych najwięcej zmian miało w tym roku miejsce w sektorze rządowym (225). Na drugim miejscu znalazł się sektor IT (124 zmiany), zaś na trzecim finansowy (118 zmian). Jak zwraca uwagę raport Challenger, Gray & Christmas, Inc, w tym roku wymieniło się w USA o ponad 21 proc. top menedżerów więcej niż w ciągu 10 miesięcy 2017 r. W całym ubiegłym roku ze stanowiska odeszło 1160 prezesów, a więc mniej niż od stycznia do października br. Jak komentował na łamach magazynu „Forbes" Andrew Challenger, wiceprezes Challenger, Gray & Christmas, Inc, tak dużej rotacji szefów w USA nie było od szczytu ostatniej recesji w 2008 r. Według niego tegoroczne nasilenie kadrowych roszad może mieć związek z niepewnością w gospodarce, co skłania część rad nadzorczych do szukania menedżerów dobrych na gorsze czasy. Najwięcej jednak, bo 317, tegorocznych zmian było efektem sukcesji związanej z odejściem dotychczasowego prezesa na emeryturę. 313 szefów ustąpiło ze stanowiska, ale zostało w firmie w roli doradcy czy członka rady nadzorczej. 114 prezesów odeszło do innej firmy, a 215 zrezygnowało z posady – co niekiedy jest eufemizmem dla zwolnienia. Otwarcie o zwolnieniu mówiono w przypadku 16 prezesów, którzy odeszli w atmosferze skandalu (część z nich na fali akcji #MeToo), i siedmiu, którzy mieli problemy z prawem.