Tarnobrzeska prokuratura nadal jednak wyjaśnia, czy przy przejmowaniu Mielca przez Sikorsky Aircraft w 2007 r. nie było nieprawidłowości. Śledczy poszli tropem wątpliwości, jakie rok temu zgłosili prezydenckie BBN i Tomasz Hypki, sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa. Twierdził on, że cena mieleckich zakładów mogła być zaniżona, więc transakcja negocjowana przez ARP (właściciela PZL) może być niekorzystna dla gospodarki.
NIK prześwietliła prywatyzację Mielca i w najnowszym raporcie oceniła, iż sprzedaż PZL była uzasadniona gospodarczo i prawidłowa pod względem formalnym. Po sprzedaży PZL Mielec firmie Sikorsky/UTC wyniki fabryki się poprawiły, a zakłady po raz pierwszy od lat przyniosły zysk. W ocenie inspektorów Izby także sprzedaż udziałów PZL za łączną sumę 102,7 mln zł nie budzi zastrzeżeń. Wcześniej eksperci wyceniali wartość PZL na od 42 do 141 mln zł (w zależności od przyjętej metody).
– Agencja zrobiła dobry interes, bo zadłużonej firmie groziła upadłość. Amerykanie przyszli z odsieczą w momencie, gdy wyczerpały się możliwości udzielania PZL pomocy publicznej, a większych zamówień na produkowane w Mielcu samoloty nie było – uzasadnia transakcję Adam Stolarz, główny negocjator umowy.
– NIK przyznała nam rację – mówi Roma Sarzyńska, rzecznik ARP, i podkreśla, że urzędnicy Agencji współpracują z prokuraturą przy wyjaśnianiu wątpliwości.