W ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku upadło 18 firm budowlanych oraz 14 producentów materiałów budowlanych – podsumowała zajmująca się ubezpieczaniem kredytów firma Euler Hermes. I choć wydawałoby się, że to niewiele, to licząc procentowo skok jest drastyczny – aż o 350 proc. w przypadku producentów materiałów oraz 80 proc. przy firmach wykonawczych. W poprzednich latach liczba upadłości w branży systematycznie spadała. Obecnie dotykają one głównie małe firmy.
– Jeśli jesienią nie ruszą duże kontrakty infrastrukturalne, to fala upadłości powoli może się przenosić także na średniej wielkości przedsiębiorstwa – uważa Marek Michałowski, prezes Budimeksu oraz prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.
Eksperci przyznają, że od listopada ubiegłego roku obserwują coraz częściej zatory płatnicze w branży budowlanej. Do końca 2007 r. zmniejszała się liczba trudnych długów, czyli należności przeterminowanych ponad 120 dni. W pierwszym kwartale tego roku ich odsetek przekroczył już 5 proc. sumy należności w budownictwie. To stawia tę branże w grupie sektorów z największymi opóźnieniami płatniczymi. W efekcie rośnie liczba sądowo zakończonych upadłości.
– Na razie eliminowane są najsłabsze finansowo firmy, które zawsze najpóźniej odczuwają poprawę koniunktury gospodarczej, są też pierwszymi ofiarami perturbacji na rynku – komentuje Tomasz Starus, dyrektor działu oceny ryzyka Euler Hermes.
– Dostajemy w tym roku coraz więcej sygnałów, zwłaszcza od wykonawców w sektorze infrastrukturalnym, że jest bardzo trudno zdobyć kontrakt – potwierdza Marek Michałowski. – Nie ma wysypu zleceń, którego wszyscy się spodziewali. W efekcie średnie i większe firmy muszą przesuwać ludzi na inne kontrakty. Ale mali podwykonawcy, gdy skończą jeden kontrakt, a szans na nowy nie ma, coraz częściej upadają. Podobne kłopoty zaczynają sygnalizować producenci materiałów budowlanych, zwłaszcza kruszyw – dodaje.