– Sytuacja na rynku jest fatalna. Nasi zachodni i południowi sąsiedzi mają o 25 – 30 proc. tańsze drewno, w związku z czym produkowana przez tamtejsze zakłady tarcica jest dużo tańsza niż polska. Domagamy się obniżki cen surowca, abyśmy mogli działać na zasadzie równej konkurencji – mówi Bogdan Czemko, dyrektor Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego zrzeszającej ok. 100 firm z branży. To właśnie PIGPD chce zorganizować 16 lipca protest przed Kancelarią Premiera. Według danych izby w Polsce metr sześcienny najbardziej popularnego drewna sosnowego kosztuje ok. 65 euro. W Czechach, na Słowacji i w Niemczech cena waha się zaś w granicach 40 – 50 euro. Import opłaca się jednak tylko zakładom położonym blisko granicy.
– Mamy świadomość, że do Polski trafia z Niemiec tarcica oferowana po dumpingowych cenach, co bardzo szkodzi rodzimym producentom. Jest ona nawet o 200 zł tańsza niż polska. Cały czas analizujemy sytuację na rynku, ale na razie nie mamy w planach kolejnej obniżki cen drewna – mówi Przemysław Przybylski, rzecznik Lasów Państwowych.
LP są głównym dostawcą drewna w kraju. To one dyktują stawki. Od czerwca zdecydowały się na lekką obniżkę, ale tylko najgorzej sprzedających się gatunków i tylko w niektórych regionach. Dlatego przedsiębiorcy coraz częściej nie odbierają zamówionego w LP drewna.
– Dla firm brak surowca jest równoznaczny z zamknięciem działalności. Na razie ograniczają zakupy – wyjaśnia Bogdan Czemko. Powody to przede wszystkim brak pieniędzy oraz zmniejszenie produkcji spowodowane słabszym popytem.
Lasy Państwowe przyznają, że zaobserwowały to zjawisko, jednak głównie w zachodniej części kraju. Może to wynikać z tego, że zlokalizowane tam firmy sprowadzają część surowca z zagranicy. – Zależy nam na tym, żeby firmy odbierały drewno, gdyż pozyskany, lecz niewykorzystany surowiec niszczeje. Jednocześnie gospodarujemy majątkiem Skarbu Państwa, musimy więc dokładnie przeanalizować sytuację, zanim zdecydujemy się na jakiekolwiek ruchy cenowe – podkreśla Przemysław Przybylski.