Strata, jaką Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo zakończyło ostatni kwartał 2008 r., jest o ok. 190 mln zł niższa od zanotowanej w końcu 2007 r. Ale i tak zaskoczyła analityków, którzy w swych prognozach liczyli jednak na dodatni wynik w tym okresie.
Prezes spółki Michał Szubski mówił wczoraj dziennikarzom, że dziwiły go optymistyczne prognozy analityków. – Wystarczyło sprawdzić, ile gazu importujemy i jaka może być jego cena – stwierdził.
To właśnie wysokie koszty zakupu gazu za granicą miały decydujący wpływ na wynik IV kwartału 2008 r. Cena za paliwo ustalana jest w odniesieniu do notowań ropy naftowej, ale przekładają się one na gaz z pewnym (zwykle dziewięciomiesięcznym) opóźnieniem. Zatem skoro ropa najdroższa była późną wiosną i latem 2008 r., to PGNiG musiało w ostatnim kwartale 2008 r. i musi nadal płacić najwyższą cenę za importowany gaz.
Jak podał zarząd gazowej spółki, wydatki na import wzrosły w okresie październik – grudzień 2008 r. o 79 proc., do 4,4 mld zł, ale nie zostały uwzględnione w cenach gazu dla odbiorców. PGNiG wprawdzie podniosło od 1 listopada opłaty dla odbiorców o ok. 10 proc., ale liczyło, że podwyżka będzie większa i nastąpi od października. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki Mariusz Swora nie zgadzał się z kalkulacjami spółki i skorygował jej żądania.
Wczoraj prezes Szubski narzekał, że szef URE „wziął pod uwagę przede wszystkim interesy klientów”, a nie jego firmy. Tymczasem listopadowa podwyżka była drugą w 2008 r., a w sumie PGNiG podniosło ceny paliwa w kraju o ok. 27 proc. Dzięki temu przychody spółki ze sprzedaży gazu były w całym 2008 r. wyższe o 10 proc. od tych z 2007 r. – Bardzo duża różnica między kosztami zakupu gazu a ceną, po jakiej był sprzedawany, spowodowała 846 mln zł straty operacyjnej w segmencie magazynowanie i obrót – mówił wiceprezes ds. finansów PGNiG Sławomir Hinc.