W tych dwóch krajach pojawiły się pierwsze sygnały, że być może najgorsze już minęło.

Dolar najtańszy od pięciu miesięcy powoduje powodzenie złota. W piątek kosztowało 978 dol. za uncję. Ale nie brak analityków prognozujących, że ceny wzrosną do 1200, a nawet i 2 tys. za uncję. Na razie granicą oporu jest tysiąc dolarów, czyli tyle, ile wynosiły rekordowe notowania z lutego. Zdaniem Tony’iego Kendalla, analityka rynku metali szlachetnych Mitsubishi, jest to możliwe do osiągnięcia już w nadchodzącym tygodniu.

Złoto jest w cenie również dlatego, że podrożała ropa naftowa, a więc wzrośnie popyt na ważnym rynku bliskowschodnim. Nie bez znaczenia jest i to, że w Indiach, na największym rynku złota na świecie, zbliża się tradycyjny sezon ślubów. Tam panna młoda w razie rozwodu może wynieść z domu męża tyle, ile jest w stanie unieść, najczęściej więc jest obdarowywana złotą biżuterią. W biedniejszych rodzinach złoto jest zastępowane srebrem, więc w najbliższych miesiącach popyt na srebro również się zwiększy. Dzisiaj za uncję srebra trzeba już zapłacić 15,43 dol. Cenę tego metalu dodatkowo napędzają fundusze inwestycyjne.

Lepsze dane z Japonii i USA wywindowały ceny ropy do 66 dol. za baryłkę. Napędza je również sam OPEC, który nie ukrywa, że dąży do cen na poziomie 75 – 80 dol. za baryłkę. W efekcie spekulanci grają na droższą ropę, więc jej cena rośnie.