Przyszedł czas, kiedy możemy wrócić do prywatyzacji, ponieważ po raz pierwszy raz od 10 lat zetknęliśmy się z deficytem budżetu - powiedział wicepremier Igor Szuwałow w Waszyngtonie w wywiadzie dla Bloomberg TV. Jako pierwszego kandydata wskazał Rosnieft, który w 75 procentach należy obecnie do państwa. Na sprzedaż może być wystawione ok. 25 proc. akcji. W Rosji - zauważył Szuwałow - jest jeszcze 5,5 tys. przedsiębiorstw, które można sprywatyzować.
Gazeta "Wiedomosti", powołując się na źródła w Ministerstwie Finansów, twierdzi, że Ministerstwo Gospodarki pracuje nad programem prywatyzacji, jednak jego szczegóły nie są znane.
Słuchy o nowej fali prywatyzacji chodzą w Rosji już od dawna. 16 września zdając w parlamencie sprawozdanie z działań antykryzysowych Szuwałow mówił wręcz o jej konieczności. Z powodu kryzysu topnieją rosyjskie rezerwy, a rząd szuka środków na pokrycie budżetowego deficytu. W przyszłym roku ma on wynieść 6,7 proc. PKB czyli ok. 2,5 tryliona rubli. Ponad połowę Rosja może pokryć z rezerw, ale są one już na wyczerpaniu, dlatego kwestia nowych źródeł pieniędzy jest coraz bardziej paląca. Możliwość wykorzystania środków z prywatyzacji na pokrycie deficytu potwierdził także mediom minister finansów Aleksiej Kudrin.
- W przypadku Rosnieftu trudno mówić o prywatyzacji, bo tak czy inaczej nie znajdzie się w prywatnych rękach. Jednak tendencja jest jak najbardziej pozytywna. Z jednej strony to źródło pieniędzy na pokrycie deficytu. Z drugiej - zastrzyk inowacyjności - ocenia w rozmowie z "Rz" Jewgienij Nadorszyn, główny ekonomista banku Trust. Jego zdaniem to zwycięstwo zdrowego rozsądku wymuszone przez okoliczności. - Konstatacja, że prywatny biznes jest bardziej efektywny niż zarządzanie państwowe, jest dość banalna. Jednak przez lata dobrobytu nikt o tym nie myślał. Teraz, po wstrząsach wywołanych przez kryzys, władze nie chcą się znaleźć w dziurawej łódce pośród sztormu. Dlatego próbują załatać te dziury - tłumaczy.