Najbardziej wartościowa firma świata, której wartość rynkowa przekroczyła już 390 mld dol., wczoraj znów pochwaliła się rekordowymi wynikami kwartalnymi za okres od lipca do września, choć były one nieco słabsze od oczekiwań. Przychody sięgnęły 28,3 mld dol., to nieco mniej od zebranych przez Reutersa prognoz z Wall Street, które mówiły o 29,6 mld dol., a także firmy analitycznej StarMine, która przewidywała 29,8 mld dol. W poprzednim kwartale było to 28,57 mld dol., a zysk netto sięgnął 7,31 mld dol. Teraz wyniósł 6,62 mld dol.
Oczekiwania inwestorów były rozbudzone świetnymi wynikami sprzedaży najnowszego iPhone'a 4S, który rozszedł się w aż 4 milionach egzemplarzy w ciągu zaledwie trzech dni. W efekcie kurs akcji Apple'a pobił historyczny rekord, sięgając 426,70 dol.
– Apple musi bić coraz to nowe rekordy, by sprostać oczekiwaniom – powiedział kilka dni temu Colin Gillis, analityk firmy brokerskiej BGC Partners.
Specjalista uważa, że w ciągu kilku dni po ogłoszeniu najnowszych wyników finansowych kurs akcji firmy może spaść poniżej 400 dol. (wczoraj oscylował w okolicach 419 dol.), dlatego obniżył swoją rekomendację dla Apple'a z „kupuj" do „trzymaj".
Aż 40 proc. przychodów firmy generowanych jest przez sprzedaż iPhone'ów. W poprzednim kwartale rozeszło się ich 20 milionów, co czyni z Apple'a największego producenta smartfonów na świecie. Teraz sprzedaż wyniosła 17,07 mln szt., oczekiwania mówiły o 20 – 22 mln sztuk. Kolejny rekord Apple'a może paść pod koniec tego roku, kiedy to świąteczny popyt wywinduje ich sprzedaż do pułapu 30 mln sztuk.