Hartmut Mehdorn obiecał, iż jesienią poda dokładną datę rozpoczęcia działalności lotniska, które niemieckie media już okrzyknęły "wpadką", "skandalem" i "blamażem" władz Berlina oraz Brandenburgii.
Nowe berlińskie lotnisko miało ostatecznie zacząć przyjmować samoloty na początku czerwca zeszłego roku. Niestety tuż przed uroczystym otwarciem okazało się, że na lotnisku nie działa prawidłowo system przeciwpożarowy, a na terenie budowy wykryto też liczne niedoróbki oraz błędy w planowaniu samej budowy, które trzeba poprawić.
Termin otwarcia przesuwano już w sumie cztery razy. W 2010 roku władze Berlina przyznały, że budowany od 2006 roku port lotniczy, trzeba przebudować i najbardziej optymistyczny termin otwarcia to czerwiec 2012 roku. Kiedy nie udało się dotrzymać i tego terminu politycy zaczęli domagać się pociągnięcia do odpowiedzialności osoby odpowiedzialne za ten stan rzeczy. Domagano się m.in. ustąpienia nadburmnistrza Berlina, Klausa Wowereita. Ostatecznie stanowisko stracił główny planista Manfred Körtgen oraz Rainer Schwarz, dyrektor lotniska. Obaj zostaną prawdopodobnie pozwani za doprowadzenie to tej skandalicznej sytuacji oraz za brak nadzoru. Niemieckie media sugerują, że obecne kierownictwo będzie się domagało od nich odszkodowania finansowego.
Mehdorn poinformował, że dwie małe linie lotnicze jako pierwsze zaczną latać z Berlin-Brandenburg "pod koniec roku". Na początku planowanych jest osiem lotów dziennie, które będą obsługiwać 1500 pasażerów. – W ten sposób będziemy testować przepustowość lotniska, system bezpieczeństwa oraz sprawność odprawy bagażu – podkreślił, dodając, że stopniowe uruchamianie Berlin-Brandenburg jest "na obecną chwilę najbardziej sensowne, z ekonomicznego punktu widzenia". Jednocześnie opowiedział się za nie zamykaniem lotniska Tegel, które na razie powinno służyć jako trzecie, "rezerwowe" lotnisko stolicy Niemiec.
Według wstępnych szacunków, inwestycja ma kosztować, co najmniej 4,3 mld euro czyli dwa razy więcej niż zakładano na początku. A każdy dodatkowy miesiąc przestoju to 20 mln euro za prąd i klimatyzację, ochronę, sprzątanie oraz utrzymanie infrastruktury. Zdaniem mediów lotnisko Berlin-Barndenburg to najdroższy plac budowy w historii powojennych Niemiec.