Jak już informowaliśmy w „Rz", przyszłość kolebki „Solidarności" jest praktycznie przesądzona, a jej upadek jest kwestią czasu. Na razie ostateczne decyzje nie zostały podjęte. Być może zapadną właśnie po dzisiejszym spotkaniu.
Przedstawiciele Agencji Rozwoju Przemysłu, która jest w stoczni mniejszościowym udziałowcem (ma 25 proc. akcji) oraz Ministerstwa Skarbu mają rozmawiać z ukraińskim właścicielem, który ma 75 proc. udziałów w gdańskiej stoczni.
– Oczekujemy, że przedstawiony zostanie poprawiony i realny biznesplan dla przedsiębiorstwa. Tylko to może być podstawą do ewentualnego dalszego zaangażowania w ratowanie zakładu – zaznacza Agnieszka Jabłońska-Twaróg, rzeczniczka resortu skarbu.
Nieoficjalnie wiadomo, że ARP podchodzi do tego sceptycznie. Na początku listopada pisaliśmy już w „Rz" o analizie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, z której wynika, że dla gdańskiej stoczni nie ma ratunku.
UOKiK analizuje kilka scenariuszy wsparcia zakładu przez państwo. Z dokumentu jasno wynika, że w każdej sytuacji dodatkowe zaangażowanie z jego strony może zostać zakwalifikowane przez Komisję Europejską jako niedopuszczalna pomoc publiczna, co z kolei narazi stocznię na konieczność zwrotu wszystkich pieniędzy, a co za tym idzie – automatyczne bankructwo.