Reklama

Dlaczego Solidarność’80 doniosła na LOT do Brukseli

Związkowcy wierzą, że Porty Lotnicze sobie lepiej poradzą bez narodowego przewoźnika.

Aktualizacja: 08.04.2014 15:44 Publikacja: 08.04.2014 03:39

Dlaczego Solidarność’80 doniosła na LOT do Brukseli

Foto: Bloomberg

Solidarność '80 z PPL uważa, że upadek LOT, do którego mogłoby dojść, gdyby Komisja Europejska (KE) zablokowała pomoc publiczną dla przewoźnika, pomoże ich firmie. Są zdania, że skoro skoro lotnisko w Budapeszcie tak szybko odbudowało ruch po upadku Malevu, podobnie byłoby w Warszawie. Tuż po plajcie węgierskich linii ruch w tamtejszym porcie zmniejszył się o blisko 60 proc., ale po dziesięciu miesiącach spadek wyniósł zaledwie 6 proc. Związkowcy z PPL nie mają racji – twierdzą zgodnie ich pracodawca, LOT i analitycy.

Cios w karmiciela

Dzisiaj LOT przynosi Portom 53 proc. ich przychodów. – Pismo związkowców (do KE z żądaniem zablokowania pomocy dla linii – red.) to misja samobójcza. Oznacza, że pracownicy PPL domagają się zniknięcia przewoźnika generującego prawie połowę ruchu lotniczego w porcie w Warszawie, co zapewnia im przecież miejsca pracy – komentuje Barbara Pijanowska-Kuras, rzeczniczka LOT. – Trudno zrozumieć, jaką logiką kierują się związkowcy z Okęcia.

Podobnego zdania są przedstawiciele zarządu PPL. – Ewentualna upadłość LOT wiązałaby się z gwałtownym spadkiem ruchu lotniczego do i z Warszawy – mówi Michał Kaczmarzyk, dyrektor naczelny Portów Lotniczych. Podkreśla, że uderzyłoby to nie tylko w sytuację finansową PPL, ale także uniemożliwiłoby realizację strategii rozwoju lotniska im. Chopina jako centrum przesiadkowego w Europie Środkowej i Wschodniej. Wiadomo, że m.in z powodu planowanych dostaw kolejnych trzech dreamlinerów dla LOT Okęcie przygotowuje się się do zwiększenia przepustowości. Docelowo ma sięgnąć 20 mln pasażerów wobec  10 mln w 2013 r.

Pismo związkowców PPL do Brukseli jest dramatyczną próbą obrony obecnych przywilejów pracowników firmy, w tym wielotysięcznych odpraw. Chcą oni zatrzymania zmian w firmie, które się rozpoczęły, kiedy na początku lutego na stanowisku dyrektora naczelnego Michała Marca zastąpił Michał Kaczmarzyk.

Szorstka przyjaźń

– Nigdy nie było wielkiej miłości między pracownikami, ale także i zarządami LOT i PPL – przypomina Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Jego zdaniem obie firmy są na siebie skazane, a postawa związków z PPL, zwłaszcza domaganie się w praktyce bankructwa linii, wynika z całkowitego niezrozumienia powiązań biznesowych. – Brużdżenie w Brukseli firmie, z której się w dużej mierze żyje, to kompletny idiotyzm – dodaje Furgalski.

Reklama
Reklama

Nie ma wątpliwości, że wiele złego zrobiły niejasności wokół pomysłu stworzenia przez rząd Polskiego Holdingu Lotniczego. – Czy będzie? Na jakich warunkach? I jaka byłaby w nim rola PPL? Wyjaśnienie tych wątpliwości wiele by pomogło w uspokojeniu nastrojów – uważa Furgalski.

Mniej zrozumienia dla postawy związków ma analityk rynku lotniczego Krzysztof Moczulski. – Nie dziwi to, że inne linie lotnicze są zainteresowane brakiem pozytywnej decyzji w sprawie pomocy dla PLL LOT. Mają szansę powiększyć przewagę konkurencyjną i poprawić pozycję na bardzo obiecującym rynku. A to, że do tego grona dołączyli związkowcy z PPL, mogę skomentować jedynie dwoma słowami: skandal i warcholstwo w najczystszej postaci – mówi Krzysztof Moczulski. – Pokazuje to dobitnie, że związki nie są instytucją broniącą pracowników, a podmiotem bieżącej polityki.

Poza związkowcami pomoc dla LOT oprotestował irlandzki przewoźnik niskokosztowy oraz dwie inne linie, które zastrzegły sobie w Brukseli anonimowość. – Ryanair jest generalnie przeciwny pomocy publicznej dla linii lotniczych – mówi rzeczniczka irlandzkiej firmy Katarzyna Gaborec. – Taka pomoc powoduje destabilizację konkurencji na rynku poprzez umożliwienie przetrwania niewydajnym podmiotom i oferowania cen poniżej prawdziwych kosztów .

Inna z konkurencyjnych firm dzieli się z KE obawami, czy restrukturyzacja rzeczywiście jest w stanie uratować LOT. Trzecia linia, która też złożyła wniosek w Brukseli, wyraźnie walczy o umocnienie swojej pozycji.

Pomoc publiczna

Samorząd Gdyni odwołuje się od decyzji Komisji Europejskiej

Gdynia i gmina Kosakowo zaskarżyły decyzję Komisji Europejskiej, która za niedozwoloną pomoc publiczną uznała sfinansowanie przez nie przekształcenia w cywilne części lotniska wojskowego Gdynia-Kosakowo. Skarga została wysłana w poniedziałek do sądu w Luksemburgu, poinformowała Katarzyna Spychała, prezes Agencji Rozwoju Gdyni. Na początku lutego KE nakazała, by port lotniczy Gdynia-Kosakowo zwrócił 21,8 mln euro (91,7 mln zł) pomocy od samorządów. Stwierdziła, że daje to mu nienależną przewagę konkurencyjną nad lotniskiem w Gdańsku. Samorządy zwracają uwagę, że spółka budująca lotnisko nie ma z czego oddać, bo wszystkie pieniądze wydała na infrastrukturę. W połowie marca złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości. Na razie sąd go nie rozpatrywał.

Biznes
Donald Trump traci cierpliwość. Nowe sankcje na Rosję na horyzoncie
Biznes
Gwarancje dla Ukrainy, AI ACT hamuje rozwój, zwrot Brukseli ws. aut spalinowych
Biznes
Polskie firmy chcą zamrożenia AI Act
Biznes
Nowe technologie nieodłączną częścią biznesu
Biznes
Biznes o cyrkularności – co mówią liderzy zmian
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama