Jak najbardziej racjonalnie zainwestować ogromne pieniądze przeznaczone na przeciwlotnicze systemy rakietowe „Wisła", aby uzyskać wymierną poprawę bezpieczeństwa kraju i rozwinąć przy tym rodzimą zbrojeniówkę, która jest przecież jednym z filarów naszej siły obronnej – zastanawiali się podczas debaty „Rzeczpospolitej", zorganizowanej w siedzibie redakcji, naukowcy, eksperci i przedstawiciele przemysłu, w tym zbrojeniowego koncernu Raytheon – amerykańskiego producenta najbardziej zaawansowanych systemów broni, w tym zestawów rakietowych Patriot.
Gen. prof. Bogusław Smólski, specjalista systemów obrony powietrznej Wojskowej Akademii Technicznej, nie ma wątpliwości, że inwestycje są niezbędne. Polska obrona powietrzna wciąż oparta jest na sprzęcie z poprzedniej epoki, z wyjątkiem rodzimych, przenośnych systemów bardzo krótkiego zasięgu. Pilnujące polskiego nieba zmodernizowane baterie rakiet rosyjskiej produkcji mają po 30–40 lat i niebawem skończy się okres przydatności.
– Polska armia nie ma żadnych zdolności niszczenia nieprzyjacielskich pocisków balistycznych. A używane nadal systemy radzieckiego pochodzenia w przypadku konfrontacji ze Wschodem – a to jeden z bardziej prawdopodobnych scenariuszy – rosyjscy producenci byliby w stanie zneutralizować – mówił Robert Czulda, ekspert militarny i pracownik naukowy Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego.
Czy stan techniczny przeciwlotniczego oręża RP i zmiany w sytuacji geopolitycznej, w tym kryzys ukraiński, to wystarczające uzasadnienie do inwestycyjnego, ryzykownego pospiechu? – pytał moderator dyskusji red. Marcin Piasecki. Wybór systemu obrony powietrznej średniego zasięgu „Wisła", który armia chce zakontraktować już w przyszłym roku, pociągnie za sobą wydatki rzędu 16 mld zł.
Szansa dla przemysłu
Zdaniem Mariusza Andrzejczaka, wiceprezesa ds. rozwoju Polskiego Holdingu Obronnego, nawet obecne poczucie zagrożenia nie uzasadnia pospiesznego działania: musimy dokonać przemyślanych zakupów. Zamówienie gotowej broni „z półki" zawsze oznacza zakup uzbrojenia starszej generacji i ograniczone możliwości włączenia własnego przemysłu do jej rozwoju. A planowane inwestycje to niepowtarzalna szansa dla zbrojeniówki i instytucji badawczych budowania brakujących nam kompetencji w dziedzinie nowoczesnej broni rakietowej. – Bez wiedzy o zaawansowanym technologicznie uzbrojeniu nie będziemy mieć możliwości dostosowania broni do wymagań armii i rozwijania systemów, stosownie do zmieniających się zagrożeń w kolejnych dekadach – przekonywał wiceprezes PHO. Podkreślał, że tylko włączenie krajowej zbrojeniówki do budowy tarczy przyniesie także wymierne finansowe korzyści: zmniejszenie poprzez udział własnych firm olbrzymich kosztów przedsięwzięcia, własny serwis, tysiące miejsc pracy, zwrot do budżetu pieniędzy z podatków i wreszcie impuls dla innowacji w cywilnej części gospodarki.