Takie szanse, jak pozyskanie pieniędzy na przetrwanie od zagranicznych inwestorów legły w gruzach. Coraz mniej prawdopodobna jest też znacząca obniżka kosztów pracowniczych. Wydaje się, że już nawet zarząd KW nie wie, jak zasilić kompanijną kasę.
Pomysł numer jeden to sprzedaż co najmniej czterech kopalń Węglokoksowi. Jest już niemal pewne, że taka transakcja dojdzie do skutku, najprawdopodobniej jeszcze w grudniu – gdy 47-tysięcznej załodze trzeba będzie wypłacić nie tylko miesięczne pensje, ale i nagrody barbórkowe. Z tytułu sprzedaży do Kompanii może wpłynąć około 2,5 mld zł. Mirosław Taras, prezes KW, nie ma jednak złudzeń, że to na długo pomoże spółce: - Pieniądze ze sprzedaży kopalń wystarczą tylko na bieżącą działalność – powiedział dziennikarzom w kuluarach konferencji „Górnictwo 2014". Kompanii wciąż brakować będzie więc środków na spłatę wszystkich zobowiązań i inwestycje, dzięki którym będzie mogła fedrować przez najbliższe lata. Dziś spółka generuje 150 mln zł straty miesięcznie. Na pytanie „Rzeczpospolitej", skąd więc spółka weźmie brakuje środki, Taras odpowiedział nerwowo: „To samo pytanie, mógłbym zadać pani". To pokazuje, że pomysły na ratowanie spółki przed bankructwem faktycznie się kurczą, a na stole pozostają już tylko drastyczne rozwiązania.
Według Tarasa jednym z rozwiązań może być włączenie się energetyki do restrukturyzacji górnictwa i to niekoniecznie poprzez fuzję spółek energetycznych z węglowymi. Mogłoby się to odbyć albo poprzez wchłonięcie do spółek energetycznych pojedynczych kopalń albo poprzez integrację indeksów cenowych węgla i energii. To kwestia, którą musi teraz rozważyć nowy pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa. W resorcie skarbu nie widać większego oporu: - Plan restrukturyzacji górnictwa to problem nie tylko Śląska, ale całej gospodarki. W tym sensie, jeśli będzie kwestia, która będzie adresowała rozwiązania dobre dla bezpieczeństwa Polski poprzez zakup aktywów czy części aktywów, które będą podnosiły rating w kategoriach bezpieczeństwa czy stabilizacji dostaw tego paliwa, to tego nie wykluczam – tak pomysł zakupu aktywów przez energetykę skomentował w czwartek minister skarbu Włodzimierz Karpiński, cytowany przez PAP. Ta wypowiedź ewidentnie nie przypadła do gustu mniejszościowym akcjonariuszom energetycznych firm, co uwidoczniło się w spadających kursach Polskiej Grupy Energetycznej i Tauronu.
Kolejna opcja to likwidacja najbardziej nierentownych kopalń. Zdaniem Tarasa, aby wyprowadzić Kompanię na prostą w szybki sposób, konieczne byłoby zamknięcie pięciu kopalń i zwolnienie 15 tys. pracowników. Jeśli tak by się stało, to z pewnością z pomocą państwa. Jak pokazuje praktyka, trafiłyby one zapewne do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, która stanowi swego rodzaju umieralnię dla nierokujących zakładów. Prawdopodobnie SRK musiałaby zostać dofinansowania z budżetu państwa, chociażby na odprawy dla zwalnianych pracowników. Jak zapewnia Taras, Kompanii nie stać nawet na przeprowadzenie programów dobrowolnych odejść.
Maleją natomiast szanse na to, że Kompanii uda się przeprowadzić rewolucję w wynagrodzeniach górniczych, w skład których wchodzi ponad 20 różnego rodzaju bonusów. Związki zawodowe nie są skłonne do takich ustępstw, które zdołałyby znacząco zmniejszyć koszty działania Kompanii Węglowej. Co więcej, ostatnie gorzkie wypowiedzi Tarasa na temat kondycji spółki uznali oni za skandaliczne i domagają się od premier Ewy Kopacz odwołania prezesa. - Brak dialogu społecznego, nieudolny nadzór właścicielski i fatalne zarządzanie doprowadziły do dramatycznej sytuacji spółki, a publiczne wystąpienia jej prezesa wzniecają niepokój wśród górniczych załóg. Dalszy brak reakcji na takie zachowanie doprowadzi do niekontrolowanego wybuchu niezadowolenia społecznego – alarmują związkowcy. Do dziś premier nie ustosunkowała się do żądań kompanijnych organizacji związkowych.