To instytucje publiczne i urzędnicy (w tym Państwowa Inspekcja Pracy) mają największy wpływ na poprawę BHP w firmach – wynika z najnowszego raportu grupującej pracodawców Koalicji Bezpieczni w Pracy. Raport będący wynikiem badania 500 firm dowodzi, że większość z nich zajmuje się kwestiami BHP, bo wymagają tego przepisy (78 proc.) albo chcąc uniknąć kar i sankcji ze strony PIP.

Jak jednak ocenia Andrzej Smółko, prezes firmy CWS-boco i przewodniczący Koalicji, te kary nie są zwykle zbyt dotkliwe. Minimalna wynosi 1000 zł, a maksymalna (30 tys. zł) jest rzadko przyznawana. Bardziej kosztowne mogą być podwyższone wskutek zaniedbań firmy składki na ubezpieczenie NNW oraz odszkodowania, o które poszkodowani pracownicy często walczą w sądzie, oraz koszt straconego czasu.

Tylko 31 proc. pracodawców wśród powodów zajmowania się kwestiami BHP wskazuje utrzymanie lub zwiększanie produktywności. Ważniejsza jest reputacja firmy– istotna zwłaszcza dla dużych spółek. Jak podkreślał Andrzej Smółko, duże firmy często mają wewnętrzne procedury BHP, niekiedy bardziej wymagające niż przepisy. – Firmy nie do końca widzą związek między BHP a produktywnością – ocenia Joanna Skarzyńska z TNS Polska, który zrealizował badanie.

Firmy zdają sobie sprawę z zagrożeń związanych z pracą w ich branżach. Budownictwo, transport i przemysł – to trzy branże, które sami pracodawcy uważają za najbardziej ryzykowne dla zdrowia i życia pracowników. Za najbardziej bezpieczne pracodawcy uważają handel i szeroko rozumiane usługi. Według najnowszych danych GUS w ubiegłym roku wskutek wypadków w pracy zostało poszkodowanych 88,6 tys. osób, o 374 więcej niż rok wcześniej. Mimo to wypadkowość (liczba poszkodowanych na 1000 pracowników) nieco spadła – do 7,45. Najbardziej wypadkowa okazała się branża komunalna (m.in. gospodarka ściekami i odpadami), gdzie ten wskaźnik wyniósł 14,4, oraz górnictwo (prawie 14). Lepiej wypadło budownictwo, gdzie wypadkowość (7,7) była niższa niż w administracji.