Kilkanaście dni temu kontrolowane przez skarb państwa Powszechny Zakład Ubezpieczeń (PZU) i Polski Fundusz Rozwoju (PFR) podpisały umowę kupna od włoskiego UniCreditu 32,8 proc. akcji Banku Pekao za 10,6 mld zł. Powrót w polskie ręce tego drugiego co do wielkości banku w naszym kraju, jakkolwiek nie oceniać tego ruchu, to jedno z najważniejszych wydarzeń gospodarczych ostatnich lat. Popierający tę transakcję eksperci oraz media chwaliły za nią polski rząd, ale trzeba przyznać, że jej przeprowadzenie umożliwiły wyjątkowe warunki – do których powstania sam rząd częściowo się przyczynił.
Włosi w tarapatach
Przede wszystkim transakcji nie byłoby, gdyby nie poważne problemy finansowe dotychczasowego głównego akcjonariusza Pekao, czyli UniCreditu, największej instytucji finansowej we Włoszech. Grupa ta od kilku lat boryka się z dużym udziałem w swoim bilansie niespłacanych kredytów, wysokim poziomem zawiązywanych rezerw, niską rentownością i w efekcie niskimi współczynnikami kapitałowymi (jednymi z najniższych w europejskim sektorze bankowym, wskaźnik kapitału podstawowego CET1 sięgał w UniCreditcie ostatnio zaledwie 10,33 proc.).
Włoska instytucja chce sprzedać złe kredyty o wartości aż 17,7 mld euro do dwóch specjalnych funduszy sekurytyzacyjnych (utworzonych przez Pimco i Fortress Investment Group). Zostaną sprzedane poniżej wartości księgowej, co powoduje, że UniCreditowi zmaleje i tak już niski kapitał oraz wskaźniki kapitałowe – stąd konieczność ich wzmocnienia. Pierwszym sposobem jest prowadzona sprzedaż aktywów (oprócz Pekao sprzedawano jeszcze 30 proc. akcji Fineco Banku za ok. 880 mln euro oraz prawie całą firmę zarządzającą aktywami Pioneer za ponad 4 mld euro), a drugim emisja akcji wzmacniająca kapitały własne. UniCredit wyemituje akcje za aż 13 mld euro (tyle wynosiła jego kapitalizacja, czyli wartość rynkowa, na giełdzie w Mediolanie przed ogłoszeniem transakcji), co pokazuje skalę problemów tej instytucji.
Gdyby UniCredit był zdrową pod względem wyników i bilansu grupą, nigdy by się na sprzedaż Pekao w normalnych warunkach nie zdecydował, bo był to jeden z najbardziej dochodowych banków w grupie (nazywany był nawet „perłą w koronie" lub „srebrami rodowymi"), przynoszący jej w ostatnich latach 10-12 proc. zysku operacyjnego. Z pewnością „zdrowy" UniCredit nie zgodziłby się wyjść z takiego rynku bankowego jak polski, dużego, wciąż rosnącego w niezłym tempie (choć znacznie wolniejszym niż kiedyś), na którym panują wyższe niż w strefie euro stopy procentowe, o niższym niż na zachodzie ukredytowieniu gospodarki. Jednak problemy zmusiły go do sprzedaży Pekao i to po historycznie niskiej wycenie.
Najtaniej od paru lat
Notowania akcji Pekao mocno spadły w ostatnim czasie, do obecnych 123 zł (przez rok o około 11,5 proc., przez dwa lata – o 23,7 proc., przez trzy lata o - 17,5 proc.). Złożyło się na to kilka czynników (o czym poniżej), ale sam kurs to nie wszystko. Warto przyjrzeć się popularnym wskaźnikom wyceny takim jak cena/zysk (obrazujący wielokrotność zapłaconej za firmę ceny wobec rocznego zysku, w uproszczeniu pokazuje po jakim czasie zwróci się zainwestowana złotówka) oraz cena/wartość księgowa (pokazujący czy i o ile zapłacona cena jest wyższa albo niższa od wartości księgowej przedsiębiorstwa).