Chodzi o przygotowany przez resort finansów projekt ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej. Ma on dostosować polskie przepisy do unijnej dyrektywy regulującej zagadnienia związane z podejmowaniem i prowadzeniem działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej (Wypłacalność II).
Do najważniejszych zmian przewidzianych w projekcie CIR zaliczyło m.in. wprowadzenie nowego systemu wypłacalności zakładów ubezpieczeń i zakładów reasekuracji. System ten oparty jest na trzech filarach. Pierwszy dotyczy wymogów kapitałowych, które muszą spełnić ubezpieczyciele, drugi - systemu zarządzania i procesu nadzorczego, a trzeci - obowiązków informacyjnych zakładów ubezpieczeń i zakładów reasekuracji oraz dyscypliny rynkowej.
MF zaproponowało nowe podejście do wypłacalności zakładów ubezpieczeń i zakładów reasekuracji. Odchodzi się w nim od ujmowania wypłacalności zakładów jedynie w aspekcie ilościowo określonych wymogów kapitałowych, a kładzie się nacisk na powiązanie wymogów kapitałowych z rzeczywistym ryzykiem, na jakie narażony jest zakład ubezpieczeń i zakład reasekuracji. Projekt określa też zasady tworzenia rezerw techniczno-ubezpieczeniowych do celów wypłacalności, a także podstawowe obowiązki zakładów ubezpieczeń związane z tworzeniem rezerw techniczno-ubezpieczeniowych do celów rachunkowości.
Projekt przewiduje wprowadzenie dodatkowych rozwiązań o charakterze prokonsumenckim. Wiceminister finansów Izabela Leszczyna poinformowała PAP, że resort postanowił rozwiązać problem polisolokat, gdyż mieliśmy do czynienia z niechlubnym zachowaniem zakładów ubezpieczeń, które tak konstruowały umowy, że gdy klient chciał się wycofać, tracił w zasadzie wszystkie zainwestowane środki. Według Leszczyny nic nie stoi na przeszkodzie, by odpowiednie zmiany uchwalił jeszcze Sejm obecnej kadencji.
"Chodzi o wprowadzenie regulacji będących odpowiedzią na nieuczciwą sprzedaż niektórych ubezpieczeniowych produktów inwestycyjnych. Mieliśmy do czynienia z niechlubnym zachowaniem zakładów ubezpieczeń, które tak konstruowały umowy, że w przypadku, gdy klient chciał się z nich wycofać, tracił w zasadzie wszystkie oszczędności zainwestowane w ten instrument" - tłumaczyła Leszczyna.