Prezes naszego banku centralnego dosyć optymistycznie widzi tegoroczne perspektywy gospodarki – wynika z wywiadu udzielonego agencji PAP. Jego zdaniem, fundusze unijne, po okresie przestoju w 2016 r., zaczną płynąć szerokim strumieniem, dzięki czemu „pod koniec II kwartału nastąpi szybki, żywiołowy przyrost inwestycji, co spowoduje też szybki przyrost wzrostu gospodarczego". Jak szybki? – Liczę, że wzrost w tym roku wyniesie co najmniej 3 proc. (...) Wzrost ponad 4 proc. byłby „wzrostem inflacyjnym" – stwierdził prezes.

Między innymi z tego powodu, zdaniem Glapińskiego, inflacja w Polsce w 2017 r. po dość szybkim początkowym wzroście, nie powinna już szybko się zwiększać. – Można szacować, że w tym roku dotkniemy dolnej linii odchyleń od celu inflacyjnego w wysokości 1,5 proc. Być może będzie to nieco więcej. To oznacza, że RPP dopiero w przyszłym roku może pochylić się nad ewentualną zmianą stóp procentowych. Przy czym może je pozostawić na niezmienionym poziomie, jeśli gospodarka polska nie ruszy energiczniej w tym roku. Oznaczałoby to, że – przy wzroście inflacji – realnie stopy będą się obniżać, co wspiera gospodarkę – zaznacza.

Tym samym prezes potwierdza szacunki ekonomistów, że w tym roku po raz pierwszy możemy znaleźć się w sytuacji ujemnych realnych stóp procentowych. To, czy RPP powinna tolerować taką sytuację, budzi jednak pewne kontrowersje.

– Z punktu widzenia uczestników rynków istotny jest realny koszt obsługi zadłużenia, jeśli jest on ujemny, to działa to, stymulując aktywność gospodarczą w kolejnych kilku, kilkunastu miesiącach – analizuje Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. Jego zdaniem nawoływanie do podwyżki stóp procentowych jest dziś równie absurdalne jak presja sprzed kilku miesięcy na wznowienie cyklu obniżki stóp w obliczu tzw. importowanej deflacji.

– Tolerując realne ujemne stopy, RPP złamie dotychczasowy kanon utrzymywania ich na dodatnim poziomie – uważa z kolei Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Wejdzie tym samym na nieznane wody, a konsekwencje wcale nie muszą być korzystne dla gospodarki.