Od początku roku kurs franka do złotego spadł już o blisko 10 proc. M.in. dzięki temu wartość kredytów mieszkaniowych w tej walucie zmalała już do 121 mld zł, co stanowi 11,8 proc. wartości całego portfela kredytowego sektora. To najmniej od około dziesięciu lat.
Mniejszy szturm na sądy
Ich wartość maleje nie tylko dzięki spadkowi kursu franka, ale także dzięki spłatom – tylko sam ten drugi czynnik powoduje, że rocznie ubywa 6–7 proc. takich pożyczek.
– Co do zasady niższy kurs franka pomaga bankom, mimo że osiągają wtedy niższe odsetki z powodu niższej wartości bilansowej tych kredytów. Ale banki chcą pozbyć się tego typu kredytów, udzielanych często z niską marżą, i liczą na ich szybką spłatę – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy.
– Spadek kursu franka to głównie dobra wiadomość dla klientów, którym maleje wartość kredytu do spłaty i miesięczna rata, obniża się też wskaźnik LtV. Dla nas jako banku ma to o tyle pozytywny wpływ, że zmniejsza się chęć niezadowolonych klientów do wydania kilkudziesięciu tysięcy złotych na prawnika i pójścia do sądu – mówi jeden z bankowców. Przypomina, że tylko niewielki odsetek spraw przed sądem zakończył się dla frankowiczów wyrokiem pozytywnym.
Spadek kursu franka wprawdzie oznacza mniejsze przychody odsetkowe dla banków, ale też mniejsze koszty z tego tytułu. – Zdecydowana większość banków traci na tym portfelu, więc im jest on mniejszy dzięki spadkowi kursu, tym strata nominalnie mniejsza – mówi bankowiec. Przypomina, że oprócz finansowania kosztuje też zabezpieczenie tych kredytów i ich obsługa operacyjna. Inną korzyścią dla banków jest to, że tańszy frank uwalnia kapitał, który mogą przeznaczyć na większą niż do tej pory sprzedaż kredytów, głównie hipotek.