Rz: Jaką strategię powinna wybrać europejska nieduża linia lotnicza, z jednej strony naciskana przez niskokosztowe linie lotnicze, z drugaiej przez konkurencję linii tradycyjnych?
Pekka Vauramo: Najlepszym wyjściem jest skoncentrowanie się na tym, co jest naszą silną stroną i staranie się, by ją umocnić i to niezależnie od tego, co dzieje się na rynku. Jeśli będziemy mieli siatkę i produkt taki, który odpowiada pasażerom, zwiększymy naszą wartość. Właściciele zawsze lubią takie firmy. A z liniami niskokosztowymi konkurujemy siatką, bo większość naszych rejsów europejskich to połączenia tranzytowe z przesiadką do USA bądź do Azji. Linie tradycyjne oferują to samo co my: podróże z przesiadką.
Finnair reklamuje się jako „brama do Azji". Kiedy jednak patrzę na waszą siatkę, to widzę, że skoncentrowaliście się na drugorzędnych portach chińskich. Wiem, one mają po ponad 10 milionów mieszkańców, ale czy pan sądzi, że to właśnie tam tkwi potencjał?
Latamy do drugorzędnych miast tak w Azji, jak i w Europie i łączymy je z centrum przesiadkowym w Helsinkach. Wybieramy w Europie miasta, które nie mają bezpośredniego połączenia z Azją, oraz miasta azjatyckie, które też takich połączeń nie mają. Na razie to działa.
Czy taka strategia pozwala również zapełnić kabinę z przodu samolotu, skąd płyną największe przychody?