Emilia ma otrzymywać groźby utraty życia czy okaleczenia ciała, wysyłane z anonimowych kont. Musiała zmienić miejsce pobytu.
O sytuacji hejterki mówiła mecenas Ewa Stępniak, jedna z czworga pełnomocników Emilii, która po ujawnieniu afery przez Onet zdecydowała się prosić o pomoc prawną. Szukała jej na Twitterze m.in. u osób, które wcześniej hejtowała.
To one poradziły, by zwróciła się do mecenas Stępniak, która nie ukrywa krytycznej opinii dotyczącej reformy prowadzonej przez PiS.
Jak mówiła mecenas, akcję szkalowania sędziów krytycznych wobec reformy prowadziła grupa ich kolegów - sędziów z Ministerstwa Sprawiedliwości i różnego szczebla sadów.
Mieli według Stępniak manipulować Emilią, a kobieta za swoje działania miała otrzymywać zapłatę "pod stołem". Hejterka, według mecenas, jest osobą o poglądach prawicowych, która głęboko wierzyła, że "szkaluje osoby, które szkodzą Polsce".
- W niej dziś jest rozpacz, poczucie, że straciła wszystko i została wykorzystana. Strach, że teraz wykorzystają ją ci, którzy jej aktualnie pomagają. Przestała wierzyć w ludzi - mówi mecenas Stępień. Komentuje tez zapowiedź byłego już wiceministra Piebiaka dotyczącą pozwania Onetu. - Jeżeli pan minister ocenia panią Emilię jako osobę niewiarygodną, to ja się dziwię sędziemu, z wieloletnim stażem, wiceministrowi sprawiedliwości, że współpracuje z niewiarygodnymi osobami.
W związku z groźbami, które otrzymuje Emilia, najprawdopodobniej dostanie prywatną ochronę.
Urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości udostępniali wrażliwe informacje z życia co najmniej 20 sędziów. Wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak aranżował i kontrolował akcję, która miała skompromitować szefa Stowarzyszenia "Iustitia" - poinformował w poniedziałek Onet.pl.
Aby zdyskredytować prof. Krystiana Markiewicza, szefa "Iustitii", wykorzystano pogłoski i plotki na temat jego życia intymnego. Dokument w sprawie sędziego przekazała wiceministrowi sprawiedliwości kobieta o imieniu Emilia w czerwcu 2018 roku. Kobieta współpracowała z wiceministrem Łukaszem Piebiakiem. Za jego zgodą anonimowo wysyłała do mediów kompromitujące materiały - ustalił Onet.
Kobieta miała dać pracownikom resortu dostęp do swojego konta na Twitterze, by można było skopiować historię jej wpisów, także tych wykasowanych. Prywatnie Emilia jest związana z jednym z pracowników Krajowej Rady Sądownictwa, sędzią, który wcześniej pracował w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Dowody świadczą o tym, że kobieta była w bezpośrednim kontakcie z ministrem Piebiakiem. Za pośrednictwem komunikatorów internetowych ustalała sposoby kompromitowania sędziów w mediach społecznościowych oraz w mediach prorządowych. Plan ten zaakceptował wiceminister.
"Dziękuję bardzo. Teraz trzeba wypocząć by dalej walczyć o dobrą zmianę. O podwyżce się pomyśli" - pisał w jednej z wiadomości wiceminister Piebiak.
Inna rozmowa miała dotyczyć ataku medialnego na sędziego Piotra Gąciarka z warszawskiego oddziału „Iustitii". Materiał na jego temat pojawił się w programie "Alarm" w TVP1.
- Może wybuchnie mała afera w programie Alarm. Mam nadzieję, że nie zawiodłam - pisała kobieta.
Politycy opozycji, w związku z publikacją Onetu, domagają się dymisji wiceministra Piebiaka i ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobry.
Z kolei SLD złożyło zawiadomienie do prokuratury ws. wiceministra Piebiaka.
Według kolejnych materiałów opublikowanych przez Onet to zaufany człowiek Piebiaka, sędzia Jakub Iwaniec z Ministerstwa Sprawiedliwości, dostarczał hejterce wrażliwych danych dotyczących sędziów i wspólnie z Emilią opracował akcję mającą na celu skompromitowanie sędziego Markiewicza.
Po opublikowaniu materiałów dotyczących Iwańca jego delegacja do Ministerstwa Sprawiedliwości została skrócona w trybie natychmiastowym. Poinformował o tym rzecznik rządu Piotr Müller w programie #RZECZoPOLITYCE.